Każdy z nas w coś wierzy. I nie chodzi mi tutaj o kwestie związane z religią czy wyznaniem.
Mam na myśli to, że wszyscy podążamy jakimś wytartym schematem czy postrzegamy różne rzeczy w taki czy inny sposób, ponieważ na przykład kiedyś mama albo tata powiedzieli, że tak wypada i tak właśnie trzeba.
Może był to nauczyciel w szkole? Albo o tym w jakiejś książce lub usłyszeliśmy w programie w telewizji? Po prostu przyswoiliśmy jakąś informację nie zastanawiając się Dlaczego? Po co? W jakim celu? Czy to na pewno jest słuszne?
Zazwyczaj to nie jest złe. Gdybyśmy się zastanawiali nad każdym naszym zwyczajem – skąd się wziął, co oznacza, czy ma jakiś sens – to szybko by się okazało, że nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować.
Czasem jednak warto usiąść i przemyśleć pewne sprawy, które do tej pory przyjmowaliśmy jako prawdy objawione. Co więcej – zachęcam, by przetestować, czy naprawdę takie są. Jak? Postępując wbrew nim.
Ten artykuł jest efektem moich przemyśleń na temat postrzegania pewnych spraw, które postanowiłem zmienić w 2016 roku. Czy mi się uda? Nie wiem. Ale nie mam praktycznie nic do stracenia.
Bo chodzi przede wszystkim o to, że traktując pewne sprawy jako niepodważalne dogmaty postępujemy często (być może nieświadomie) wbrew sobie. Wsłuchaj się w siebie i odpowiedz sobie na pytanie, czy jest coś, co chciałbyś zrobić inaczej?
Ja już to pytanie sobie zadałem. Zapraszam do nagrania lub wersji tekstowej.
Wolisz czytać? Poniżej wersja tekstowa.
„Nie robi się biznesu z żoną”
Zawsze uważałem, że tych dwóch spraw – biznesu i życia osobistego – nie wolno i nie wypada łączyć. Byłem świadomy istnienia świetnie prosperujących firm rodzinnych, ale brałem to bardziej jako wyjątek od reguły, a nie realną możliwość działania. Przynajmniej w moim przypadku.
Do myślenia dała mi rozmowa z kolegą, który prowadził taką właśnie małżeńską firmę. Byłem ciekawy, jak wygląda ich praca, gdy na przykład żona o coś się obrazi.
On stwierdził wtedy, że taki wspólny biznes poprawia ich wzajemne stosunki. Jak to działa?
Oboje mają świadomość, że prowadząc biznes, pewne rzeczy po prostu trzeba zrobić. A to zadzwonić do jakiegoś klienta, a to poprawić fakturę i tak dalej. Wtedy bardzo często, czy tego chcą, czy też wprost przeciwnie – ich współpraca jest po prostu niezbędna.
No a jak interakcja się już nawiąże, to idzie z górki. Tutaj jakiś uśmiech, który zaraz zamienia się w typowo małżeńskie przedrzeźnianie... i już po kłótni.
I faktycznie. Ja też postanowiłem spróbować. Razem z Olą wystartowaliśmy z nowym projektem MamyKosmos.pl, gdzie ja jestem takim „człowiekiem od zaplecza”, natomiast moja żona to twarz tego bloga. I wiesz co?
Mogę powiedzieć, że to bardzo pozytywnie wpłynęło na nasz związek. Uczymy się od siebie nawzajem. Pojawia się kolejny aspekt do rozwoju, bo rozmawiamy też na tematy, których wcześniej razem raczej nie poruszaliśmy.
W tym przypadku stwierdzam już teraz: cieszę się, że w pewnym momencie poddałem w wątpliwość wyniesioną nie wiem skąd prawdę o nie prowadzeniu biznesu z żoną.
„Nie wolno łączyć pracy z wakacjami”
Dotychczas byłem święcie oddany zasadzie, ze albo sto procent pracy, albo sto procent odpoczynku. Żadnych półśrodków. I z tym też postanowiłem poeksperymentować.
Okazja nadarzy się już niebawem i łączy się z moim innym marzeniem.
Zawsze chciałem spędzić trochę więcej czasu niż tydzień czy dwa w ciepłym kraju, kiedy u nas, w Polsce, zima trwa w najlepsze. W tym roku co prawda temperatury nie są jakoś bardzo dokuczliwe, ale i tak strasznie się cieszę na myśl o moim miesięcznym pobycie na Teneryfie.
Miesiąc to kupa czasu i nie bardzo mogę sobie pozwolić na całkowite odłączenie od całego świata na tak długo, dlatego też te „wakacje” będą też próbą pogodzenia odpoczynku z pracą.
O zapas artykułów na ten czas zatroszczyłem się wcześniej, więc cały cykl o prowadzeniu biznesu oczywiście będzie się pojawiał regularnie.
Zamierzam również pracować nad kolejnymi materiałami na blog, będę odpisywał na Wasze wiadomości i komentarze. Zobaczymy, jak to wszystko wpłynie na mój odpoczynek. Myślę jednak, że nie będzie źle.
Taki muzyk na przykład, choć żyje z grania koncertów, to kiedy jest gdzieś prywatnie i usłyszy prośbę „ej, weź nam coś zagraj” to raczej nie powie „spadaj, jestem tu prywatnie, nie zawodowo”. Dlaczego porównuję siebie do muzyka? Bo oboje po prostu robimy to, co uwielbiamy.
Zero polityki
Jakoś nigdy nie byłem fanatykiem wieczornych wiadomości, ale czasem coś tam w telewizji obejrzałem, przesłuchałem w radiu albo przejrzałem w sieci. Jednak w tym roku postanowiłem z tym całkowicie zerwać.
Żadnych gazet, żadnych newsów. Nic. Zero.
Poinformowałem jedynie księgową, żeby dała znać, gdyby zaczęło się dziać coś mającego wpływ na firmę. To jedyny wyjątek, jaki przewiduję.
Nie mam pojęcia czy wytrzymam, ale póki co żyje mi się wyśmienicie. Nie denerwuję się tym, czym inni ludzie cały czas psują sobie krew. Nie martwię się na zapas najróżniejszymi, niespecjalnie mądrymi pomysłami padającymi z mównicy Sejmowej.
Serio – polecam!
Mniej książek
Żeby nie było: uwielbiam czytać! Średnio pochłaniam kilka książek tygodniowo. Czasem, jak wpadnie mi w ręce coś naprawdę super, to dawkuję to sobie w mniejszych porcjach, żeby dłużej móc się tym nacieszyć.
Zauważyłem jednak, że czytając książki, jestem znacznie mniej produktywny niż wtedy, gdy przerabiam kursy internetowe.
Bierze się to pewnie stąd, że kursy są po prostu kwintesencją kilkunastu, kilkudziesięciu książek. To skondensowana dawka tylko praktycznej wiedzy gotowej do wdrożenia w życie już, teraz, natychmiast.
Książki tymczasem oferują informacji pewnie więcej, co samo w sobie nie jest oczywiście złe, ale sprawia, że trudniej jest włączyć te wszystkie przyswajane informacje w nasz codzienny tryb funkcjonowania. Po prostu – czytając książki konsumuję tej wiedzy znacznie więcej, niż jestem w stanie wdrożyć i sprawdzić na sobie.
Dlatego postanowiłem zostawić sobie książki jedynie jako taką wieczorną rozrywkę. W kwestii rozwoju w tym roku stawiam na kursy.
Papierowy kalendarz
Praktycznie całe życie prowadziłem taki typowy, klasyczny kalendarz. Na pewno go znacie: każdy dzień to osobna tabelka, a otwierając na danej stronie mamy od razu podgląd na cały tydzień
I choć do tej pory ten sposób organizacji mojego czasu sprawdzał się dość dobrze, to teraz powiedziałem sobie, że nie, ja już nie chcę tak funkcjonować, ja chcę się tego pozbyć.
Przerzuciłem się w całości na kalendarz Google’a. Mam też odpowiednią aplikację na moim telefonie, więc fajnie mi się wszystko synchronizuje.
Z tą tylko uwagą, że w tym roku postanowiłem też ograniczyć wszystkie sprawy wyjazdowe. Wiem, co mam robić i nad czym działać i nie chcę się rozpraszać ogromną ilością wykładów, konsultacji i innych tego typu rzeczy.
Oczywiście nie mówię, że tego w ogóle nie będzie. Lubię mówić do ludzi, mam po prostu taką potrzebę, więc z przyjemnością to tu, to tam wyskoczę poopowiadać o różnych fajnych rzeczach. Będzie to jednak raczej znikoma ilość.
Merytoryka, zamiast emocji
Dużo osób wokół powtarza wciąż, że świat się tabloidyzuje i żeby się wybić trzeba być kontrowersyjnym. Ja w takim razie pytam – ile musi paść kurw i chujów, żeby kogokolwiek to poruszyło?
Przecież ta cała kontrowersja jest teraz tak powszechna, że chyba nikogo tak naprawdę nie oburza. Ludzie są do tego przyzwyczajeni i moim zdaniem nie przyjmują tego jakoś specjalnie pozytywnie.
Był czas, że ja też zgrywałem takiego cwaniaka. Teraz jednak myślę, że to nie było do końca „moje”. I teraz postawiłem na to, by po prostu robić to, co i jak czuję.
Spójrzcie na przykład na Adele. Ciężko szukać jakiejś afery z nią w roli głównej. Nie świeci na scenie golizną. Jej utwory ciężko nazwać kontrowersyjnymi, a teledyski są przeważnie zachowane w stonowanej formie... a pomimo tego chyba wszyscy o niej słyszeli.
Czy to nie jest wystarczający dowód na to, że można się wybić robiąc to, co podpowiada serce? Bez żadnej gry pod publiczkę, bez przyświecającego hasła „nieważne jak mówią; ważne, że mówią”?
Dlatego ja też chcę oddać się całkowicie temu, co podpowiada mi serce. Chcę być po prostu dostawcą konkretnej, merytorycznej wiedzy.
Tak jak wspominałem na początku artykułu: nie mam pojęcia, czy dobrze robię, przewracając do góry nogami tych kilka zasad.
W końcu do tej pory wierzyłem w nie i kierowałem się nimi w moim życiu. Ale jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić - po prostu przetestować to wszystko na własnej skórze. Zobaczyć, jak to będzie wyglądało w moim przypadku. Jakie przyniesie efekty.
Wiem jedno. Nieważne, czy moje postanowienia się sprawdzą, ten rok będzie się zaliczał do tych ciekawszych. Wiem to, bo jest dopiero jego początek, a moje życie już teraz jest bogatsze w nowe doświadczenia.
Tobie proponuję to samo. Zastanów się, czy Ty „nie idziesz na oślep”, nie robisz jakichś rzeczy „bo tak”. Zastanów się, czy nie warto spróbować wywrócić czegoś do góry nogami? Może zamiast iść na studia „bo wszyscy idą” warto zrobi sobie rok przerwy? Zwiedzić kawałek świata? Przyjąć się gdzieś do pracy? Może warto zrobić sobie miesiąc bez kawy? Albo jeśli prowadzisz firmę, to miesiąc wolnych piątków? Szczerze zachęcam do eksperymentów.
Jeśli nie wiesz od czego zacząć, podpowiem. Wyobraź sobie, że nigdy nie dałeś mi łapki w górę. Nie zostawiłeś też komentarza. Może czas to zmienić? Ten artykuł jest świetną ku temu okazją! 😉
[…] Firmy prześcigają się w tym jak najlepiej zadbać o klienta. Dodawane są konsultacje, gwarancje, serwisy, indywidualne podejście, wyceny itp. Część zainteresowanych zostaje klientami, ale… co z tymi, którzy po zapoznaniu się z ofertą nie decydują się na zakup? Tu po raz kolejny kłania się podejście, o którym już wspominałem, czyli „wywróceniu wszystkiego do góry nogami„. […]
Super Bartku. Trzymam kciuki i czekam na koniec roku na podsumowanie wywrócenia :]
Sam też jestem ciekawy co z tego wyjdzie.
Niewiem jak Ty to robisz Bartek ale ciebie moge sluchac i wykonywac inne czynnosci z dobra skutecznoscia na obu plaszczyznach:) audiobooki slucham tylko wtedy, gdy nic innego nie mam do roboty, a ze mam jej ilosci nie do przerobienia w efekcie slucham ich malo. Nie potrafie sluchac efektywnie i wykonywac tych prac jednoczesni. Albo praca, albo ksiazka. Jestes jakims fenomenem chyba:)
Bardzo dziękuję 🙂
Chyba tylko Bartek potrafi tak po ludzku, racjonalnie, ale i emocjonalnie przemówić do człowieka 😉 Bardzo fajny materiał 🙂
Dziękuję, choć z pewnością nie tylko ja 😉
trochę słaby jest ten podkład muzyczny w tle, przez to trudniej usłyszeć twoje słowa
No właśnie, to moja wina, powinno być jeszcze ciszej.
Może nieco za głośny, ale za to bardzo przyjemny dla ucha 🙂
Czyli 2016 jest rokiem zmian nie tylko u mnie :-D. Trzymam kciuki za Ciebie Bartku! Na pewno Ci się uda! Udanych wakacji życzę – wypoczynku ładującego akumulatory i owocnej pracy (coś czuję, że zrelaksowany Bartek dostarczy nam wiele nowych, inspirujących materiałów w pięknej scenerii 😀 )!
Taki jest plan Paulina. Specjalnie na tą okazję nabyliśmy trochę nowych zabawek, ale jeszcze nie będę odkrywał kart 😉
O, widzę że pracujemy na identycznym sprzęcie 🙂 … tylko Ty masz trochę lepsze efekty niż ja. To zdanie może warte przemyślenia. Oczywiście że warto eksperymentować, choćby po to żeby nie zarastać rdzą. Każda zmiana niesie szansę na poprawę i ułożenia sobie pracy w taki sposób że będzie maksymalnie przyjemna, a to przełoży się na lepszy wynik. Bartek podziwiam Cię za to, że w tak młodym wieku zaszedłeś już tak daleko i dzielisz się wiedzą i MĄDROŚCIĄ – dziękuję 🙂
E tam młodym, za kilka miesięcy wejdę w kolejną dekadę 😀
Cześć Bartku, łączenie czasu wolnego z pracą, którą wykonuje po 2-4 godziny dziennie wcześnie rano albo wieczorem sprawdza się u mnie bardzo dobrze, więc to bardzo polecam 🙂 Jeżeli opiera się swoje działania na internecie tym bardziej jest to ogromna wartość, że można wykonywać pracę z dowolnego miejsca na świecie, tam gdzie jest łącze.
Staram się wywracać do góry nogami regularnie swoje stare zwyczaje i przyzwyczajenia i wychodzę na tym zdecydowanie lepiej niż gdybym nie zmieniał nic!
Zawsze jeżeli zmiana nie przyniesie dobrych rezultatów można wrócić do punktu wyjścia.
Powodzenia w zmianach! 🙂
Zgadza się, jednak jest też coś takiego co nazywa się “grey zone”. Taka szara strefa, która strasznie wpływa na produktywność, bo ani nie jesteś do końca w domu, ani w pracy. Po prostu będę musiał nawet na wakacjach zrobić takie 2-3 godziny krystalicznej koncentracji, a później mogę odpoczywać 🙂
Zrobić biznes z żoną, pozbyć się przy tym kalendarzyka, połączyć pracę z wakacjami, odstawić książki, zapomnieć o polityce i jeszcze nie przeklinać? Odważny jesteś Bartek!
Idealna sekwencja na nagłówek:
“Jak zrobiłem biznes z żoną, pozbyłem się kalendarza, połączyłem pracę z wakacjami, zapomniałem o polityce, posłuchałem swojego serca i zarobiłem na tym dwa miliony” 😉
Rok 2016 jest dla wielu ludzi bardzo produktywny i jak to napisałeś wywrócony do góry nogami. Mnóstwo osób zaczyna robić to, na co ma ochotę a nie to co wypada lub czego została nauczona 😉
Pozdrawiam mega pozytywnie
Taki radykalny challenge. Podoba mi się. Idę sporządzić swoją listę.
Bartku, jakiej apki na telefonie do kalendarza google używasz? Robiłeś research czy wpadłeś na pierwszą lepszą i przypadła Ci do gustu?
Używam tej domyślnej Google Calendar na iPhone. Została jakiś czas temu odświeżona i wygląda teraz naprawdę świetnie.
Ja bardzo chcialabym zapisac sie na lekcje spiewu. Planuje tez poszukac ambitnej pracy i zalozyc bloga. Juz nie moge doczekac sie. Obiecalam sobie, ze rok 2016 bedzie dla mnie owocnym i dobrze spedzonym czasem i mam zamiar wreszcie realizowac swoje najskrytsze marzenia :-).
Duzo motywacji Bartku dales mi poprzez swoje artykuly i inne materialy :-). Dziekuje Ci za to :-). Rob dalej co robisz, jestes w tym swietny! 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Luzia z tym śpiewem to nie ma co czekać, bo jest sporo materiałów w sieci i z tego co wiem lekcje śpiewu (oczywiście do pewnego poziomu) też można brać online. Życzę powodzenia z pracą. Co do bloga to nie ma co czekać: zacznij jak najszybciej na blogspot, albo załóż fanpage i tam spisuj swoje notatki 😉
Dziekuje Bartku za kazda rade :-). Czas wziac sie do roboty ;-).
Pozdrawiam 🙂
:)…Dzięki temu, że przez ostatnie 3 lata obejrzałam masę filmów z gatunku motywujących, wyczytałam na blogach więcej wartościowych rzeczy, niż wcześniej w ciągu całego ponad 40-letniego życia 🙂 – z reguły to wiedza od ludzi, którzy na upartego mogliby być moimi dziećmi!- i przeczytałam sporo książek, jestem dzisiaj naprawdę inną osobą: bardziej świadomą siebie, bardziej odważną, bez porównania mądrzejszą. Największy wpływ wywarło na mnie jedno zdanie z chyba 300-stronicowej książki- wiec naprawdę warto było ją przeczytać. To były wszystko starannie wybierane materiały, a wiedza z nich niejako się powtarzała, więc stawała dla mnie jakby bardziej obiektywna. Super spędzony czas. Od… Czytaj więcej »
Z tą zasadą 2 praca-wakacje kojarzy mi się inna: że nie robi się terapii dla znajomych/rodziny. No ale kurcze, jak ktoś ma taki “styl życia”, że doradza, i tym bardziej ma przyjaciela, to trudno się powstrzymać by mu nie chcieć pomóc.
Tak jest, niestety często jeszcze można dostać ochran za to, że się wtrącasz w czyjeś życie. Sam miałem z tym trochę doświadczeń i od dłuższego czasu pomagam tylko tym, którzy po tę pomoc sami się zgłaszają. Żadnego “Jezusowania” 😉
Witaj Bartku czy mógłbyś mi polecić jakieś 4 dobre książki o tematyce motywacyjnej ( Głównie o technikach motywowania siebie i wyznaczania celów )
Mogę polecić “59 sekund” Wisemana, oraz “Energia wewnętrzna” Zbyszka Ryżaka.
Dziękuje serdecznie 🙂
Żmiany zmiany zmiany…. Jestem jak najbardziej za poszukiwaniem nowości i łamaniu pewnych “rutynowych” zasad, dlatego życzę powodzenia i oby wyszło na lepsze!
Bardzo dobry tekst, dający do myślenia 🙂 Myślę, że też będę mieć w tym roku dużo okazji do eksperymentów, bo kończę studia i nie kręci mnie wizja, żeby od tego momentu tylko grzecznie pracować na etacie 😀 Powodzenia Tobie i wszystkim eksperymentującym 😉
Szymon etat wcale nie jest taki zły. Tak naprawdę to można bardzo dużo się nauczyć pod kątem prowadzenia czegoś swojego.