Człowiek do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje drugiego człowieka. I trzeciego, czwartego, piątego też. Wszyscy jesteśmy istotami społecznymi.
Jasne – są osoby bardziej towarzyskie, które każdą wolną chwilę najchętniej spędziłyby na imprezie w tłumie ludzi, a są też tacy, którzy swoje grono znajomych ograniczają do zaledwie kilku osób. Jednak chyba każdy zgodzi się z tym, że tak całkiem w pojedynkę żyć ciężko.
Oczywiście można mnożyć przykłady pustelników, którzy całe lata spędzali na jakimś pustkowiu w totalnym odosobnieniu. Ich życiorysy wzbudzają w większości mieszaninę podziwu i lęku. Skąd podziw? Bo sami pewnie by się na to nigdy nie zdecydowali. A skąd lęk? Bo gdy wyobrażają sobie siebie na ich miejscu, takich całkowicie samotnych, to przerażenie pojawia się jakoś samo.
Wszyscy potrzebujemy mieć kogoś obok. A ten ktoś obok potrzebuje nas.
Tak to wygląda w teorii: ja wysłucham Ciebie, Ty wysłuchasz mnie. Przydyskutujemy sprawę. Napijemy się kawy, piwa, lub szklaneczkę whiskey. Wspólnie znajdziemy rozwiązanie Twojego i mojego problemu. A jeśli nam się nie uda, to przynajmniej będziemy go szukać. Ja jestem dla Ciebie, Ty jesteś dla mnie.
W praktyce wychodzi jednak różnie. Zdrowa relacja to taka, z której każda ze stron czerpie korzyść. W innej konfiguracji mamy do czynienia najczęściej ze znajomością toksyczną.
Jeżeli dajesz od siebie wiele, a w zamian nie otrzymujesz niczego, to coś jest nie w porządku. Jeżeli jedyne co otrzymujesz to olbrzymie pokłady negatywnej energii, pod wpływem której masz ochotę wstać i mordować albo też nie masz ochoty na nic – również coś jest nie tak. Jeżeli czujesz się w jakikolwiek sposób ograniczony przez swoich znajomych, jeżeli osiąganie wyznaczonych przez siebie celów staje się niemożliwe „dzięki” nim… powinieneś coś z tym zrobić. Znajomi powinni być także po to, żeby uskrzydlać.
Poniższa lista 10 rzeczy, które mówią, że powinieneś zmienić towarzystwo to moja propozycja na przyjrzenie się swoim relacjom.
Pewna ich selekcja, choć bez wątpienia przykra, może okazać się w ostatecznym rachunku niestety… niezbędna. Z kim przestajesz, takim się stajesz mówi pewne stare porzekadło i ma całkowitą rację.
1. Twoi znajomi skupiają się tylko na negatywnej stronie życia
Jeżeli ktoś w kółko powtarza, że życie jest do dupy to naprawdę – dla niego – takie właśnie jest. Jeżeli z uporem maniaka ktoś wciąż bębni, że wszyscy to idioci to dokładnie tacy ludzie zaczynają go otaczać.
Oczywiście dobrze jest mieć świadomość wad tego świata – ale nie po to, by cały swój czas zajmować narzekaniem na ich istnienie, a po to, by przekuwać je w zalety.
Natomiast przebywanie w gronie osób, które „użalanie się” mogą śmiało wpisywać w rubryce hobby/zainteresowania to najkrótsza droga do zamienienia się w zgorzkniałą parodię samego siebie.
Paradoksalnie – jedyne na co takim ludziom nie szkoda czasu to użalanie się nad swoim „marnym losem”. I tak siedzą i marudzą. A jak skończą marudzić z powodu pogody, to zaczynają nadawać na sąsiada. A jak ten temat się skończy, to zawsze na podorędziu jest lista mniej i bardziej realnych chorób.
Z marudzenia jednak naprawdę rzadko rodzi się coś dobrego.
2. Twoi znajomi często i chętnie wytykają Twoje błędy
Porażki są rzeczą zupełnie naturalną. Kiedy uczyłeś się jeździć na rowerze to pewnie niejednokrotnie lądowałeś tyłkiem na twardej ziemi.
Nie znaczy to jednak, że chętnie dzielimy się z innymi swoimi niepowodzeniami. Gdyby tylko się dało, pewnie wszystkie (albo przynajmniej większą część z nich) ze swojego życia po prostu byśmy wykasowali. Mało kto lubi w końcu wspominać smak własnej porażki.
Jednak są na tym świecie ludzie, którzy za punkt honoru poczytują sobie przypominać Ci o KAŻDYM błędzie. I robią to przy KAŻDEJ nadarzającej się okazji.
Dzielisz się z takim kimś swoim pomysłem założenia firmy, a on wywleka na światło dzienne Twoją jedynkę ze sprawdzianu z podstaw przedsiębiorczości w pierwszej klasie liceum. Stwierdza, że się do tego nie nadajesz. I żebyś odpuścił.
Tak poważnie – myślę, że podobne zachowanie bierze się przede wszystkim z kompleksów. Takie osoby często wstydzą się tego, że same nie potrafią (czy też nie mają odwagi? Nie chcą?) wziąć życia w swoje ręce. Uważają, że popełnione przez nich błędy są gwarancją tego, że w przyszłości nic innego ich nie czeka. I chcą, by każdy postrzegał swoje życie w podobnych barwach szarości.
Na to pozwolić nie możesz.
3. Twoje sukcesy nigdy nie cieszą Twoich znajomych
Jedno z praw tego świata mówi, że kiedy czymś się dzielisz, to zostaje Ci tego mniej. Od tego prawa jest kilka wyjątków, między innymi: dzielenie się własną radością. Wtedy jej przecież przybywa!
To normalne, że ludzie świętują swoje osiągnięcia. Mniejsze, większe – bez znaczenia. Każdy powód do bycia szczęśliwym jest przecież dobry. Radość jest (powinna być?) zaraźliwa. Radość powinna być oczywistą reakcją na wiadomość, że powodzi się komuś, na kim Ci zależy. Jeśli więc Twoich znajomych nie cieszą Twoje osiągnięcia to myślę, że powinno Cię to zaniepokoić.
4. Twoi znajomi ciągle gadają tylko o sobie i nie chcą Cię słuchać
Traktują Cię trochę jak takiego psychoanalityka. Różnica polega na tym, że psychoanalitykowi przynajmniej się płaci za czas poświęcony na wysłuchanie czyichś żali.
Zastanów się, ile mniej więcej czasu spędzanego ze znajomymi poświęcacie na rozmowę o nim, a ile na rozmowę o Tobie. Czy różnica jest kolosalna? Czy taki stan rzeczy jest dla Ciebie w porządku?
Może jesteś postrzegany wśród swoich znajomych za dobrego słuchacza i dlatego przychodzą do Ciebie, by się zwierzyć. Jeśli nie widzisz w tym nic złego to ok, w takim razie nie jest to nic złego.
Zastanów się tylko, co by było, gdyby odwrócić tę sytuację. Co by było gdybyś to Ty potrzebował się wygadać. Czy otrzymasz od nich choć promil uwagi, którą Ty dajesz im w potrzebie?
5. Twoi znajomi naciskają na robienie rzeczy, których robić nie chcesz
Ilu nałogowych palaczy zaczynało swoje przygody z papierosami od niewinnej prowokacji kolegów? Ile razy sam słyszałeś no ze mną się nie napijesz? w sytuacji, w której naprawdę nie miałeś już ochoty na kolejny kieliszek?
My wszyscy cały czas podlegamy różnym manipulacjom. A znajomi w tej kwestii są znacznie skuteczniejsi od np. reklam. W końcu są naszymi znajomymi.
Czasem oczywiście można wybrać się ze znajomymi na film, na który wcale nie ma się wcale ochoty, żeby zrobić im przyjemność. To Cię raczej nie zabije.
Jednak wykonywanie czynności sprawiającym nam mocny dyskomfort (czy to psychiczny, czy fizyczny) tylko dlatego, że ktoś tak chce jest po prostu słabe.
Zastanów się, czy Twoi znajomi nie mają w zwyczaju tak Tobą manipulować, że nawet się nie zorientujesz, a robisz rzecz, która mocno nie współgra z Twoim sumieniem, przekonaniami czy systemem wartości.
6. Twoi znajomi są zazdrośni o to, co masz
I uważają, że wszystko to jest niesprawiedliwe. Że ta firma, ten samochód, dom, żona, dzieci, podróże… nie powinieneś tego mieć i już. Bo oni nie mają.
Pewnie nie powie Ci o tym otwarcie, a jedynie będzie sączył jad przez pozornie niewinne dogadywania, sugestie czy inne aluzje.
Zazdrość nigdy nie jest pozytywnym zjawiskiem. Ona będzie wyżerać takiego kogoś od środka. Powodów, dla którego zazdrość się rodzi jest całe mnóstwo, ciężko też podać gotową receptę na obronę przed nią. Najprostszą strategią jest chyba szczerość przed sobą samym… Tyle, że nie każdego na to stać.
7. Twoi znajomi nie mają żadnych ambicji
Dlatego nie rozumieją, dlaczego wysiadujesz tyle godzin w biurze zamiast popijać piwko na kanapie. Nie będą w stanie pojąć, dlaczego masz tyle spotkań, dlaczego ciągle jesteś czymś zajęty. Przecież można w tym czasie się trochę poobijać.
Nie rozumieją Twoich ambicji, bo przecież czasy są takie, że możesz być kompletnym obibokiem i też jakoś tam żyć. W końcu czy nie lepiej każdy wieczór spędzać w pobliskim barze zamiast odpisując na tonę maili?
Bardzo niebezpieczne zjawisko. Najprostszy sposób do obniżenia wymagań wobec siebie samego („no ej, może faktycznie za dużo oczekuję od siebie? Oni nie oczekują od siebie niczego, a też jakoś żyją”).
Chcesz być w czymś mistrzem, przyjaźnij się z mistrzami. W drugą stronę też to działa.
8. Twoi znajomi zmniejszają u Ciebie poczucie własnej wartości
A ich ulubionym zajęciem jest nieustanne mieszanie Cię z błotem. I przypominanie Ci, że do niczego się nie nadajesz. A ty słuchasz i zaczynasz w to wierzyć.
Nie! Dość! Jeśli uważasz, że dasz radę coś zrobić – masz rację. Jeśli uważasz, że nie dasz – również masz rację. Takie kopanie dołków pod Tobą w wykonaniu Twoich znajomych nie zaprowadzi Cię do niczego dobrego. Co najwyżej zapewni depresję i nerwicę. Nic przyjemnego krótko mówiąc.
Zakończ takie znajomości, póki jeszcze nie usłyszałeś od nich, że nawet tego nie dasz rady zrobić.
9. Twoi znajomi negatywnie wpływają na stan Twojego zdrowia
To już sytuacja naprawdę ekstremalna. Jeśli dotyczy Ciebie – nie zastanawiaj się i zakończ taką znajomość jak najszybciej. A jak dokładniej może ona wyglądać?
Wyobraź sobie, że wizja spotkania się z jakimś znajomych z pewnych przyczyn wzbudza w Tobie taki lęk, obawę, (ukrywaną) złość, że Twój organizm uruchamia szereg mechanizmów obronnych w celu uziemienia Cię. A to ból głowy, a to nudności. Tak, jak to często mają dzieciaki, gdy boją się iść do szkoły.
Jeśli istnieje ktoś taki w Twoim życiu to dobrze się zastanów, czy nazywanie go swoim znajomym ma jakieś logiczne uzasadnienie.
10. Twoi znajomi w ogóle Cię nie wspierają
Czy Twoi przyjaciele nie powinni Cię inspirować, motywować do działania? Czy nie powinni służyć Ci radą i pomocą? Czy nie tak wyobrażałeś sobie przyjaźń, kiedy byłeś dzieckiem? Więc co się zmieniło?
Fakt jest taki, że każdy potrzebuje jakiejś formy wsparcia. Nie jesteśmy z kamienia. Oczekujemy od innych szacunku, uznania… jakiegoś poklepania po ramieniu i stwierdzenia „dobra robota”. Po czymś takim od razu nam lepiej, prawda?
Nie warto bezsensownie trwać w relacji, która niczego dobrego Ci nie przynosi. Która sprawia, że zamiast iść do przodu – cofamy się. Która zamiast masy nowych, fascynujących wspomnień przynosi Ci jedynie kolejne zmartwienia.
Jednak ostateczna postanowienie czy w znajomość warto nadal inwestować Twój czas i Twoją energię zależy tylko od Ciebie. Każda relacja zawsze kończy i zaczyna się na Tobie.
Człowiek człowiekowi wilkiem
Człowiek człowiekowi strykiem
Lecz ty się nie daj zgnębić
Lecz ty się nie daj spętlić
Człowiek człowiekowi szpadą
Człowiek człowiekowi zdradą
Lecz ty się nie daj zgładzić
Lecz ty się nie daj zdradzić
Człowiek człowiekowi pumą
Człowiek człowiekowi dżumą
Lecz ty się nie daj pumie
Lecz ty się nie daj dżumie
Człowiek człowiekowi łomem
Człowiek człowiekowi gromem
Lecz ty się nie daj zgłuszyć
Lecz ty się nie daj skruszyć
Człowiek człowiekowi wilkiem
Lecz ty się nie daj zwilczyć
Człowiek człowiekowi bliźnim
Z bliźnim się możesz zabliźnić
Edward Stachura
[…] Więcej na ten temat napisałem w artykule „10 znaków, które mówią, że powinieneś zmienić towarzystwo”. […]
Świetny artykuł! Patrząc z mojej perspektywy, najwięcej znajomych ze studiów cierpi na “syndrom wiecznego niezadowolenia”…
Na całe szczęście na studiach nie musimy zamykać się tylko w obrębie grupy: są koła naukowe, stowarzyszenia takie jak. AEGEE, MFBCC, AISEC itp. w których działają wspaniali ludzie 🙂
Mam na studiach koleżankę która wiecznie marudzi.pocZątkowo było to nawet w pewnym stopniu urocze,ale po trzech latach zdałam sobie spraw spraw tego ze ona na WSZYSTKO narzeka mimo że powinnam się od niej odciąć to lubię jej czasem dac motywacyjnego kopa i widzieć jak rozwija skrzydła..Szkoda że na tak krótko.Ale pracuje nad nią 🙂
U mnie zdecydowanie dobrze się sprawdza zasada: “zamiast moralizować – daj przykład” 🙂
No właśnie jestem teraz na etapie porządkowania relacji – wpis oddaje wszystko co czuję 🙂
Cool 🙂
Gorzej jest jak takie relacje są ze szwagrem i jego żoną…. ehhh :/
No tak, wtedy pozostaje ograniczanie spotkań do niezbędnego minimum 😉
I podczas tych spotkań wyłączanie myślenia. Mi pomaga w relacjach z częścią rodziny. Nie myśleć, nie słuchać, od czasu do czasu potakiwać, przyznać rację i po spotkaniu natychmiast o wszystkim zapomnieć 🙂
😀
żeby to było takie łatwe ehh :/ (raz na miesiąc to już za dużo) 🙁
generalnie jest przesrane.
Są grupy osób które mimo wszystko trzeba jakoś znosić ale na takich spotkaniach zawsze trzeba próbować zarazic ludzi swoim optymizmem 😉 choc czesto jest to nie możliwe.. to przynajmniej nam nie popsuja nastroju 😀
Bartku, dlaczego tak późno? 😉 Gdybym przeczytała to wszystko jakieś 10 lat temu, pewnie byłabym o 3 horyzonty dalej niż jestem teraz 😉
Super temat i fajny tekst 🙂
Magda 10 lat temu może przeszłabyś koło tego tekstu obojętnie, natomiast różne doświadczenia sprawiły, że dzisiaj jesteś świadoma jakie to jest ważne 😉
Chyba masz rację 🙂
Hm. Frapuje mnie kwestia tych mistrzów. Przecież jeśli jesteśmy początkujący w danej kwestii, to często nawet nie mamy z nimi wspólnych tematów do rozmowy – bo po prostu nieraz nie rozumiemy bądź nie wiemy o czym mówią. Mistrzowie też nie mają pożytku z tych, którzy są na początku drogi, bo muszą wtedy wciąż tłumaczyć co robią i po co. Jest jakieś inne rozwiązanie tej sytuacji?
To nie do końca tak. Moje doświadczenia są takie, że ludzie, którzy osiągają konkretne wyniki chętnie się dzielą wiedzą. Nie wiem skąd to się bierze, ale naprawdę lubią odpowiadać na pytania o firmę, jej rozwój, budowanie zespołu, procedury itp. Cieszą się, że ktos tego posłucha i nie będzie powtarzał ich błędów. Czy oni nie mają pożytku z tych początkujących? W dzisiejszych czasach moim zdaniem mają. Np. ja mam w zespole kilka młodych osób, które mówiły: “Bartek teraz jest moda na snapchat. Zajmij tam miejsce zanim będzie tam tłoczno.” To samo z Instagramem. Ja z kolei pokazałem kilku starszym i bardziej… Czytaj więcej »
Niestety nie jestem (jeszcze ;-)) na etapie tworzenia/prowadzenia firmy, na razie studiuję. Nauka zawsze była dla mnie mniejszym lub większym problemem, więc szukałam ludzi, którzy mają faktycznie dobre rezultaty – przy czym dla nich często te wyniki są oczywiste i nawet nie wiedzą za bardzo, co powiedzieć na pytania o uczenie się, po prostu to robią. Jako, że najlepiej uczą się sami, a ich zainteresowania na ogół nie pokrywają się z moimi, nie bardzo wiem jak nawiązać z nimi relację i co oni z tej relacji by też mieli..
Ja już się uporałam z takimi znajomymi. Cieszę się, że moja decyzja odejścia od grupy osób, która ciągnęła mnie w dół, była prawidłowa, o czym jest Twój artykuł. Fajnie, że jesteś wśród ludzi, którzy myślą w tej kwestii tak samo jak ja 🙂 Dzięki Twoim słowom umocniłam się w przekonaniu, że to co zrobiłam, było w pełni uzasadnione, dzięki ogromne, Bartku 🙂
Bartku jeszcze mógłbyś napisać artykuł “10 znaków, które mówią że powinieneś zmienić PRACĘ :)”
Punkt pierwszy: skoro myślisz o zmianie pracy, to wiedz, że coś jest na rzeczy.
Punkt drugi: patrz punkt pierwszy 😉
ale beka
Coraz lepsze artykuły 🙂
Dobra robota Bartku!
Czekam na więcej 😉
Fajny tekst 🙂 W tym temacie bardzo łatwo popaść w przesadę w jedną ze stron (“Muszę trzymać wszystkich znajomych, no proszę, bądźcie moimi znajomymi, proszę!” lub “Wyzbywam się każdego, kto śmie nie wielbić mnie niczym bóstwo, którym jestem.”) i dobrze, że dajesz zrównoważony kierunek 🙂
Artur niestety nadal czasami widzę dość sekciarskie podejście w stylu: “odetnij wszystkich znajomych i rodzinę! Oni zwracają Ci uwagę bo są zazdrośni i ściągają Cię w dół! My będziemy Twoją rodziną!”. Swego czasu nawet wierzyłem w takie pierdoły.
Tak jak napisałeś – łatwo popaść w skrajności.
Z jednej strony cieszę się, że u nas nigdy nie było Jonestown ani podobnej sekciarskiej rzezi, ale z drugiej brakuje mi u nas kulturowo rozpoznawalnego hasła typu “a teraz łyczek kool-aid”, które pozwoliłoby szybko przypomnieć o konsekwencjach takiego podejścia. Sądzę, że znacząco ułatwiłoby to dyskusje w temacie.
Znam od dawna powiedzenie “Jesteś sumą 5 osób, które Cię otaczają” i bardzo wierzę w jego prawdziwość. Bardzo dobrze poznałem punkty 1,7 i 9. 1) Znałem osobę, która w zasadzie za każdym razem gdy się odezwała to na coś narzekała. Samo patrzenie na nią sprawiało, że odchodziła mi siła do działania. Później brak siły zamieniłem na chęć, żeby trzepnąć w głowę (na otrzeźwienie) i powiedzieć ogarnij się! Chcesz żyć w swoim smutnym świecie to ja Ci nie bronię, ale sama go sobie stworzyłaś chociaż nic złego Ci się nie dzieje. Ale nigdy więcej nie próbuj wciągać do swojej nory, kogokolwiek… Czytaj więcej »
Hej Maciek!
Jak będziesz miał jakieś pytania odnośnie tworzenia kursu, to pisz śmiało!
Mam:)
Na maila czy FB? W razie czego dodałem Cię do znajomych.
A co jeżeli owi znajomi to najbliższa rodzina? Myślę, że moja rodzina spełnia 8/10 pkt.
Myślę, że naprawdę dużo można załatwić dobrą komunikacją. Poinformowania ich, że czegoś nie akceptujemy, ale w taki sposób, żeby nikogo nie zranić.
W moim wypadku rozmowa jest daremna i nic nie jest w stanie zmienić. Gdy ktoś przez całe swoje życie jedyne co robił to narzekał i psuł życie innym w tym własnej rodzinie, szanse na zmianę są znikome.
Mocne i mądre słowa Bartku i tak sobie myślę,że podobnie jest z rodziną,ale taką relację dużo trudniej “uciąć”niż znajomości.
Rodzinę można nauczyć co nam się podoba, a jakich tematów lepiej przy nas nie poruszać 😉
ciekawy artykuł. trzeba się poważnie zastanowić. Rodziny się nie zmieni, ale można zmieniać siebie. Wtedy jest szansa że oni w jakiś sposób też się zmienią.
Pozdrawiam i życzę cudownej rodziny i znajomych.
Kiedyś usłyszałem takie zdanie: “Rodzina to niekoniecznie bliscy, a bliscy to niekoniecznie rodzina”. Ok, są jakieś tam więzy krwi, ale tylko tyle i aż tyle. Mimo wszystko uważam, że są rozwiązania: można się przeprowadzić kawałek dalej, asertywnie, jasno i klarownie komunikować swoje zasady, robić wszystko, żeby w żaden sposób nie być uzależnionym od nikogo z rodziny np. na zasadzie, że kogoś irytuje zachowanie rodziców / teściów, ale się nie odezwie, bo oni czasami zajmują się dziećmi. No i mimo, że w środku go skręca, to trzyma język za zębami.
Bardzo dobry artykuł 🙂
Świetny artykuł na bardzo ważny temat.
Czasami nie rozważamy w ogóle takiej możliwości żeby zakończyć z kimś znajomość pomimo tego że ma ona na nas negatywny wpływ.
Myślę jednocześnie, że w procesie odsuwania od siebie negatywnych i skupiających się tylko na sobie osób warto pamiętać żeby nikogo nie oceniać ale skupić się przede wszystkim na sobie 🙂
Hej! Dawno Cię nie było 😉 Tak jak poniżej gdzieś napisaliśmy trzeba uważać, żeby nie popaść w skrajności. Czasami widzę takich wręcz opętanych ludzi z podejściem na zasadzie: “o nie, ty nie chodzisz na szkolenia, nie rozwijasz się, wypad z mojego życia”. Niestety później jedyni ich znajomi, to Ci ze szkoleń / konferencji i są pomijani we wszelkiego rodzaju lokalnych inicjatywach, grillach itp. Niech każdy sobie żyje jak chce. Wiele osób, z którymi mamy kontakty tak naprawdę nie do końca wie co robię. Coś tam dłubię w internecie. I ja absolutnie nie zamierzam wszystkim tłumaczyć co robię. Lubię sobie czasem… Czytaj więcej »
Zachowanie “balansu” jest więc również w tym przypadku ważne.
Dodam tylko jeszcze, że każdy z nas i oczywiście zgodnie z moim zrozumieniem ocenia świat zgodnie z tym w co uwierzył w procesie dorastania i w życiu doroslym.
Ja więc rozumiem to tak że każdy z nas ma jakieś “oprogramowanie” które samo w sobie nie jest ani dobre ani złe. Najwyżej oprogramowanie innych ludzi może nie pasować do naszego i na odwrot 🙂
Dlatego tak ważne jest w moich oczach nie ocenianie nikogo.
Tak jak moi “przedmówcy” zgadzam się, że artykuł jest szczery do bólu. Do tego wiersz Stachury, notabene świetnie dobrany, jest niczym innym jak przysłowiową kropką nad i.
Chciałbym jednka dopytać o receptę odnośnie punktu 9. Jak w białych rękawiczkach, nie krzywdząc drugiej osoby, z którą “przyjaźniliśmy się” przez wiele lat, powiedzieć jej o toksyczności tej relacji i bezboleśnie ją zakończyć? @bartekpopiel:disqus masz może jakieś ciekawe sugestie. Dzięki i pozdrawiam.
Super artykuł Bartku! Wydaje mi się, że “kończenie” znajomości czy choćby osłabianie relacji nie są często brane pod uwagę, bo przecież “już tyle się znamy” (czy inne “dobre” wytłumaczenie”).
To trochę jak model licealisty, który zakłada, że po pójściu na studia utrzyma się kontakt z wieloma osobami, ponieważ “tak dobrze się trzymamy”. A potem przychodzi zasada 80/20 i okazuje się, że po tych kilku studenckich latach przestaje to mieć jakiekolwiek znaczenie, bo tak bardzo zmieniło się postrzeganie świata 🙂
Te same zasady tyczą się związku, a wiele osób tkwi w takich toksycznych związkach. Niestety, jak piszesz, stajemy się takimi samymi osobami, wśród jakich się obracamy.
Cała prawda o toksycznych relacjach. Ujęło mnie kilka punktów, gdyż bliska dla mnie osoba ma identyczne problemy i nie może sobie z nimi poradzić. Myślę, że po przeczytaniu tego artykułu dużo się w jej głowie rozjaśni 🙂 Pozdrawiam
A ja byłam kozłem ofiarnym kilkunastoosobowej grupy. W grupie było kilka osób które ciągle gnoiły głośno (w mojej obecności i podczas mojej nieobecności) moje życie prywatne, moje życie zawodowe,itp. Mieli z tego zapewne satysfakcję. Reszta grupy może i uważała, że to nie jest w porządku, ale nikt się chyba nie chciał narażać i woleli siedzieć cicho. Dodam, że byli to ludzie między 30 a 50 rokiem życia. Trwało to prawie rok. Kiedy odeszłam z grupy nikt się za mną nie obejrzał. Właśnie minęło pół roku od ostatniego spotkania, z nikim nie utrzymuję kontaktu. Zostawiłam za sobą kilka lat życia.
A co z tym: Przyjaciół można sobie wybrać, ale rodziny już nie 🙂
Kiedyś gdzieś przeczytałem takie zdanie: bliscy to niekoniecznie rodzina, a rodzina to niekoniecznie bliscy 😉
Fakt, trudny temat. Doświadczyłem czegoś podobnego. Kiedy moja druga żona zaczęła mnie wyśmiewać i drwić ze mnie – z bólem serca zakończyłem związek. Niestety rozmowy i chęć naprawienia sytuacji nie dały rezultatu i stąd taka decyzja. Było ciężko i dziś wiem, że mimo wszystko to była dobra decyzja.
Takie decyzje są bardzo trudne
To ciekawy temat. Tak się czasem zastanawiam jakimi bylibyśmy ludźmi gdybyśmy od dziecka otaczali się ludźmi o 180 stopni różnymi od tych, których mamy teraz. I jaki ma wpływ na nasz charakter, nasze ambicje ta społeczność, w której wyroslismy. Czy bylibyśmy tymi samymi ludźmi?
10 znaków, z których kilka się powtarza, a ich odkrywczość jest na poziomie podręcznika dla akwizytorów lub prezentacji dla jeleni wciąganych w piramidę finansową. Zwykły naciągacz.
Skoro nie znasz autora to nie wyciągaj pochopnych wniosków. Spójrz tylko na bloga i ilość osób, którym Bartek pomógł i pomaga na przestrzeni wielu lat.
Nie znasz mnie, nie sprawdziłeś innych treści, prawdopodobnie w ogóle nie sprawdziłeś co i jak robię a wyciągasz takie durne wnioski. To tak jak ja bym budował opinię o Tobie na podstawie twojego avatara 😉
A buduj sobie opinie na podstawie awatara. Co mnie to obchodzi. Ja nikomu niczego sprzedać nie chcę, więc piszę to, co myślę. Oceniłem tekst, a po jego ocenie, że jest on naciąganiem na kupienie książki. A czy naciągasz jeszcze na coś innego? Tego faktycznie nie wiem i można się tylko domyślać. Szkoda mi czasu na czytanie innych treści. Wystarczy mi jednak ta powyżej, aby stwierdzić, że jest to niewiele warte. Przynajmniej dla mnie.
Ehh szkoda czasu na dyskusję.
“Oceniłem tekst, a po jego ocenie, że jest on naciąganiem na kupienie książki. “
W zasadzie to zdanie mówi wszystko o tym, z jakim zrozumieniem przeczytałeś tekst. NIGDZIE nie ma mowy o jakimkolwiek kupnie książki 😀 Skoro szkoda Ci czasu na czytanie, to po co marnujesz go na komentowanie?
Bartku, Twój artykuł przeczytałam z wielkim zaintereowaniem ? Dziękuję za otwarte określenie naszych toksycznych znajomych ? ❤️ zawsze staram się cichaczem od nich uwalniać ?
Tylko kto ma takich znajomych? Albo inaczej – kto nazywa takich znajomymi, kolegami albo przyjaciółmi?
W punkt.
To niestety jest większości moich znajomych ???
W tym momencie poleciłbym zmienić towarzystwo….
Najlepiej szukać sobie znajomych którzy są do nas zwyczajnie… podobni. Z tego co wiem, to wynika to z naszej osobowości – po prostu ciągnie nas do tego, co znamy. A z osobowością ciężko się kłócić 😉 Dla chętnych polecam artykuł z tego tematu – https://perso.in/blog/lubie-cie-bo/
Dziękuję za link do artykułu 😉
Nie rozumiem tylko dlaczego osoby pracujące ” na kasie w biedronce “, zgeneralizował Pan do obiboków i pijaków bez ambicji. Sądzi Pan że osoby takie ambicji nie mają, że osoby takie nie są wartościowe? Dla mnie to trochę słabe. No cóż, nie zna może Pan jeszcze dobrze życia. Gratuluję dobrych, owocnych wyborów życiowych.
Rozumiem, że odebrałaś ten fragment bardzo źle, miałaś do tego absolutne prawo, ale moje intencje naprawdę nie były złe i chyba faktycznie ubrałem to w nieodpowiednie słowa, za co przepraszam. Poprawię ten fragment tekstu, żeby nikt więcej nie odebrał moich słów jako próby deprecjonowania i generealizowania jakichkolwiek pracowników, nie tylko Biedronki, ale też innych miejsc.
Szkoda, że taka slaba polszczyzna…