Zawsze nasze działanie zalicza się do jednego z czterech poziomów jakie dzisiaj omawiam w Porannym Inspiratorze. Co to są za poziomy? Czym się od siebie różnią? Który poziom przyniesie Ci największe wyniki? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w nagraniu.
Zapraszam do oglądania lub czytania.
Aby być na bieżąco zachęcam do obserwowania kanałów, w których będą pojawiały się informacje o nowych odcinkach.
1. Subskrybuj kanał na YouTube ►http://bit.ly/subujpopiela
2. Polub fanpage ► https://www.facebook.com/liczysiewynik
Żeby dostawać powiadomienia wejdźcie na stronę główną fanpage:https://www.facebook.com/liczysiewynik
Jak najedziecie na przycisk „Lubię to”, to rozwinie wam się menu. I w sekcji „Powiadomienia” przełączcie na „wszystkie włączone”. Dzięki temu algorytm Facebooka nie będzie was pomijał i dostaniecie powiadomienie.
3. Snapchat ► bartekpopiel
Zapraszam do oglądania i pamiętaj, że kolejny odcinek już jutro o 6:30!
Wersja tekstowa
Dzień dobry! To jest Poranny Inspirator!
Dzisiaj poznasz 4 poziomy działania 😀
Według koncepcji Granta Cardone’a z książki „The 10 X Rule” każdy z nas – nieważne czy w biznesie, czy w różnego rodzaju innych projektach – funkcjonuje na czterech różnych poziomach działania.
Bardzo mi się cała ta idea podoba, więc postanowiłem Ci ją pokrótce przybliżyć na łamach tej serii. O co więc chodzi?
Jak wspomniałem, każdy z nas przechodzi przez 4 poziomy, które prezentują się następująco:
Poziom 1 to tak zwane „nie rób nic”.
Poziom 2 to wycofanie się.
Poziom 3 jest normalnym, standardowym poziomem działania.
Poziom 4, czyli podjęcie masowego działania, masowych akcji.
I teraz tak: poziom 1., czyli „nic nie robię” to, w moim przypadku, awersja do polityki.
Nie oglądam Wiadomości, nie oglądam żadnych Faktów, staram się trzymać daleko od tego wszystkiego. Kiedyś owszem, byłem bardziej w takie rzeczy zaangażowany, natomiast teraz po prostu szkoda mi na to czasu. Staram się być całkowicie od tego odcięty i nie wnikam w żadne dyskusje. W tym temacie jestem na poziomie „nie robienia niczego”.
O poziomie 2. (czyli wycofaniu się) mówimy wtedy, kiedy podejmiesz pewne kroki w danym kierunku, po czym jednak stwierdzisz, że to nie jest dla ciebie, więc się wycofujesz.
To następuje w takich sytuacjach, gdy ktoś gra na giełdzie, coś tam przegra, jakieś pieniądze i nagle stwierdzi „Nie, ja nie będę inwestował, ponieważ to jest nie dla mnie”.
Albo bardziej skrajny, choć nadal realny przykład: „Patrzę na statystyki i badania pokazują, że połowa małżeństw się rozpadnie przez pierwsze 5 lat związku, więc w ogóle nie ma sensu się żenić, nie ma sensu wychodzić za mąż, lepiej będzie jak zostanę singlem”.
Albo coś takiego: „Nie, własny biznes to ciężka praca, dużo rzeczy na głowie… to ja lepiej będę po prostu sprzątał po seansach w kinie… po prostu zostanę taką osobą sprzątającą, no bo nie ma sensu się zabierać za nic własnego, nie ma sensu podejmować żadnych innych inicjatyw”.
W skrócie, to takie takie: „czegoś tam próbowałem, coś tam przeczytałem i stwierdzam, że to nie dla mnie. Więc się wycofuję”.
Ja tak swego czasu miałem z rynkiem nieruchomości. Byłem mocno nakręcony, chciałem kupić mieszkania, wynająć je i tak dalej… Po czym się z tego wycofałem. I w sumie dobrze zrobiłem. Jak patrzę na to z perspektywy czasu, to wiem, że to była dobra decyzja.
Dopiero teraz, kiedy mam poukładany biznes, kiedy pewne rzeczy wniosłem na znacznie lepszy poziom, mogę sobie spokojnie wchodzić w rynek nieruchomości, bo mam więcej czasu i poznałem ludzi, którzy mogą mi dać znacznie lepsze informacje na temat tego, jak to wszystko wygląda od zaplecza. To jest drugi poziom.
Poziom numer 3 to podjęcie normalnego działania, czyli: nic nadzwyczajnego.
Jest to poziom najbardziej akceptowalny społecznie: chodzisz do normalnej pracy od ósmej do szesnastej, masz normalne małżeństwo, normalne wakacje, że np. wyjedziesz na tydzień nad polskie morze. Takie średnie zarobki, nic nadzwyczajnego.
W moim przypadku poziomem trzecim jest mój codzienny, poranny rytuał. To, że codziennie po przebudzeniu idę i biegam te 5-10km. Nie jest to nic nadzwyczajnego, każdy może to zrobić, a ja też nie mam ambicji, żeby wygrać jakiś półmaraton czy maraton.
Po prostu się tego trzymam, to taki normalny poziom, coś zwyczajnego. Nikogo to nie dziwi. To jest normalne, że ktoś tam sobie biega.
I mamy punkt numer 4, czyli masowe działania. I prawda jest taka, że jeżeli chcesz mieć jakieś konkretne efekty, to musisz w tych konkretnych obszarach podjąć naprawdę zmasowane ataki. Mówiłem już o tym w innych odcinkach Porannego Inspiratora, ale powtarzam, bo to naprawdę bardzo istotne.
Tam, gdzie są takie zmasowane działania, pojawiają się konkretne efekty.
Na konkretnym przykładzie: nauka języka obcego.
Wyobraź sobie, że mamy dwie osoby, które usiłują przyswoić sobie języka angielski. Jedna osoba chodzi na lekcje angielskiego dwa razy w tygodniu do jakiejś szkoły językowej. Dwa razy w tygodniu po półtorej godziny i to jest wszystko.
Natomiast druga osoba, która też chodzi do tej szkoły, na te same zajęcia, dodatkowo angażuje się w na przykład: słuchanie podcastów po angielsku, oglądanie telewizji po angielsku, dialog wewnętrzny (czyli chodzi do domu i też tam mówi do siebie) też po angielsku, ogląda bajki, przerabia różnego rodzaju lekcje dodatkowe.
No to jak myślisz – kto będzie miał lepsze efekty, jeśli chodzi o komunikację w języku angielskim? 😀 Sprawa jest jasna. Będzie to osoba z numerem dwa!
Tak samo jest z programowaniem, pisaniem, nagrywaniem wideo. Tak samo jest z akcjami finansowymi.
Jeżeli ja chcę, żeby w mojej firmie pojawiło się więcej pieniędzy, żeby sfinansować pewnego rodzaju projekty, to ja muszę po prostu podjąć taki zmasowany atak. Musi być więcej tego działania. Musi być więcej materiałów wideo, znacznie więcej artykułów, reaktywacja starszych wpisów, jakieś cytaty.
Ostatnio też zrobiłem tak, że było mnie znacznie więcej w sieci. Więcej mnie na Facebooku, więcej moich artykułów, reaktywowaliśmy starsze wpisy, brałem udział w różnego rodzaju dyskusjach… Po czym zrobiliśmy kampanię urodzinową, która wygenerowała ponad 89 000 zł.
Podobnie wygląda sprawa, kiedy podjąłem współpracę z Piotrem Ciupakiem. Akcja dotyczyła kursów efektywnej nauki.
Od stycznia bardzo prężnie działaliśmy – to był kurs dla maturzystów, wiec robiliśmy po dwa-trzy szkolenia online tygodniowo. Zbieraliśmy od naszych potencjalnych klientów maile, robiliśmy reklamę, byliśmy bardzo aktywni na Facebooku i przez dwa i pół miesiąca to całe nasze działanie przyniosło prawie 95 000zł!
Oczywiście minus koszty reklamy, minus podatki. I poza tym, robiliśmy to w dwójkę, więc to wszystko trzeba było podzielić – jak więc widzisz, to nie jest tak, że każdy z nas zgarnął do kieszeni taką imponującą sumę… chociaż, oczywiście, bardzo bym chciał!
Jak widzisz, też były różnego rodzaju koszty z tyłu. Ale żeby wygenerować tego typu przychody, to trzeba było podjąć naprawdę dużo więcej akcji i działać. Wymagało to dużo pracy, energii, wysiłku, ale to wszystko N A P R A W D Ę przynosi konkretne efekty.
Spójrz teraz na Poranne Inspiratory w wersji wideo – być może nie mam oglądalności porównywalnej do np. Krzyśka Gonciarza czy chłopaków z Abstrachuje.TV, czy innych znanych YouTuberów, ale nadrabiam systematycznością i właśnie tym, że podejmujemy podobne do tej, zmasowane akcje. I to naprawdę przynosi konkretne wyniki.
Zatem, na sam koniec: jeżeli też chcesz konkretnych wyników, to podejmij konkretne działanie. Po prostu.
Bardzo fajne. Czekamy na wiecej. Pozdrawiam.
Czytam codziennie Poranny Inspirator. Podobnie jak i inne artykuly z Twojego bloga.
Staram sie Twoje wskazowki wprowadzac w zycie…wychodzi to z lepszym lub gorszym rezultatem-ale sie nie poddaje;-) Super ze tu trafilam. Dziekuje i pozdrawiam 🙂
Bardzo się cieszę i kibicuję w tym, żebyś dotrwała w codziennym oglądaniu do setnego odcinka 😉
No właśnie, po prostu, a czasem to jest takie trudne. Ale, jak widać, da się.
Czytając dzisiejszy odcinek od razu skojarzyłam go z książką po którą obecnie sięgam “Outliers” (Malcolm Gladwell)- o tym dlaczego niektórzy ludzie odnoszą większe sukcesy niż inni- wnioski czasami powalają na kolana, bo okazuje się, że pewne sprawy, to kwestia… fartu. Wspomina również właśnie o różnicach między ludźmi, którzy ćwiczą kilka vs. kilkanaście godzin w tygodniu. Myślę, że mogłaby Cię zaciekawić:)
Ależ oczywiście, że tak 😀 Jednak czasami ten fart musi się do czegoś podpiąć. Im więcej strzałów na bramkę, tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu strzelimy gola. Nie da się tego zrobić z ławki rezerwowych.
Przykład biznesu o którym piszesz: YouTube – idealnie wstrzelili się w czas i miejsce.