Czy Ty też popełniasz te błędy w swoim biznesie? cz.2

Wiecie, kto nie popełnia błędów? Ten, kto nic nie robi. Ciebie chyba ciężko będzie zakwalifikować do tej grupy ludzi. W końcu jakoś się tutaj znalazłeś, a to pewnie znaczy, że:

  • chcesz się dowiedzieć czegoś nowego i praktycznego: czegoś, co przyda Ci się w prowadzeniu Twojego obecnego lub w zakładaniu nowego biznesu;
  •  chciałbyś mieć możliwość poznania błędów innych, by samemu ich uniknąć, co na pewno pozwoli Ci zaoszczędzić mnóstwo czasu, nerwów, pieniędzy i innych kłopotów;
  • a wszystko to dlatego, że chcesz wciąż rozwijać siebie i swój interes.

Jeśli mam rację, to rozsiądź się wygodnie i czuj się jak u siebie, bo jesteś właściwą osobą we właściwym miejscu – oto druga część artykułu na temat najczęściej popełnianych błędów w biznesie!

W pierwszej części, do której możesz przejść KLIKAJĄC TUTAJ pisałem między innymi o:

– konkurencyjnych rynkach i kilku powodach, dla których nie należy się ich obawiać (a wprost przeciwnie!);

– stworzeniu kolejnego Facebooka i o wygranej w Totka, a także o tym, dlaczego to drugie jest bardziej realne;

– byciu piekarzem, cukiernikiem, hydraulikiem i o prowadzeniu własnej firmy oraz o tym, co właściwie to wszystko ma ze sobą wspólnego.

W pierwszej części przedstawiłem Ci w sumie pięć błędnych pułapek myślowych, w które może wpaść każdy przedsiębiorca. Znajdziesz tam również proponowane przeze mnie rozwiązania i rady opracowane na podstawie doświadczenia mojego, ale również wielu innych przedsiębiorców z najróżniejszych branż.

Dlatego, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, zapoznaj się jak najszybciej z pierwszą częścią, a później wracaj tutaj!

Tymczasem prezentuję kolejnych pięć, najczęściej popełnianych błędów w biznesie. Sprawdź koniecznie, czy któryś nie tyczy się również Ciebie. Materiał dostępny jest w postaci video jak i w wersji tekstowej.

Szczerze mówiąc zachęcam do obejrzenia video, a tekst warto przeczytać dla utrwalenia. To nie jest transkrypcja, ale coś w rodzaju świetnych notatek. Można też najpierw sięgnąć do tekstu i ocenić, czy chcecie wejść w temat nieco głębiej.

Zresztą co ja wam tu będę mówił, jesteście dorośli i sami najlepiej wiecie co robić.

WSKAZÓWKA: chcesz szybciej oglądać video? Kliknij tutaj.

Oglądanie nagrań możesz przyspieszyć za pomocą tej cudownej wtyczki do chrome. Odkąd ją mam prawie wszystkie nagrania oglądam z prędkością 2.0 i zauważyłem, że wtedy bardziej się skupiam na treści.

Oto co zrobić:

1. Kliknij tutaj

2. Zainstaluj wtyczkę.

3. Odśwież tę stronę.

4. Jeśli chcesz, to zmień prędkość.

Miłego oglądania! 

Wolisz czytać? Poniżej wersja tekstowa. 

Kliknij, aby rozwinąć tekst

Największe i najczęściej popełniane błędy w biznesie cz.2

6. „To jest dla wszystkich”

...pomyślał pewien przedsiębiorca przekonany o zajebistości swojego produktu, po czym przez długi czas nie mógł zrozumieć, dlaczego góra pieniążków wciąż nie chce spływać na jego konto.

Prosta zasada: jeśli coś jest dla wszystkich, to jest dla nikogo. Dlaczego?

Ludzie lubią się czuć z jednej strony wyjątkowi i chcą być tak właśnie postrzegani, a z drugiej lubią być po prostu, po ludzku, rozumiani. To jest powód, dla którego powinieneś przyłożyć się do odpowiedniego wyselekcjonowania swojej grupy odbiorców.

Wyobraź sobie, że sprzedajesz laptopy. Tanie, drogie, do pracy, do gier, do oglądania filmów... Do wyboru, do koloru. Po prostu każdy może znaleźć u Ciebie komputer, który będzie mu pasował. Niby dobrze: więcej potencjalnych klientów i w ogóle... Tyle tylko, że jesteś jedną z mnóstwa firm oferującej takie usługi.

A teraz wyobraź sobie, że mówisz dość! I postanawiasz jednak w jakiś sposób się wyróżnić. Robisz analizę rynku i dochodzisz do wniosku, że całkiem dochodową grupą klientów mogą być na przykład przedsiębiorcy, którzy dużo podróżują.

I teraz „wchodzisz w skórę” takiego człowieka: analizujesz jego tryb życia, identyfikujesz potrzeby, problemy. Zastanawiasz się, jak możesz je rozwiązać. Krótko mówiąc - stwarzasz tzw. "avatar klienta".

Po takim badaniu zarówno dobór asortymentu, jak i ustalenie sposobu komunikacji jest znacznie prostsze i skuteczniejsze. Jesteś w stanie doskonale wyobrazić sobie, czego klient chce od Ciebie. Albo nawet więcej! Ty jesteś w stanie uświadomić mu, czego on tak naprawdę potrzebuje.

W ten sposób zaczynasz oferować konkretnym ludziom konkretny typ sprzętu. W przypadku podróżujących przedsiębiorców będą to prawdopodobnie komputery lekkie (by nie ciążyły w torbie w trakcie ich licznych rozjazdów), wytrzymałe (by nie ulegały łatwo uszkodzeniom), niezawodne (bo każdy może się wkurzyć jak mu „wyparuje” tekst, nad którym pracował kilka godzin, a taki biznesmen nie może sobie w dodatku pozwolić na podobną stratę czasu) i z mocną baterią (by mógł pociągnąć kilka godzin pracy w trakcie oczekiwania na lot czy też jazdy pociągiem).

Myślisz, że gdzie taki „człowiek interesu” pójdzie teraz po nowy komputer? Do niczym niewyróżniającego się sklepu z komputerami dla wszystkich czy do firmy, która go zna i rozumie?

Dla mnie wybór byłby prosty.

Dlatego nawet jeśli dysponujesz produktem o obiektywnie szerokich zastosowaniach – posegreguj swoich klientów, pamiętając o odmienności potrzeb i oczekiwań każdej z grup. To pozwoli Ci skuteczniej kierować swój komunikat, co na pewno znajdzie pozytywne odzwierciedlenie w wynikach sprzedaży.

Spójrzmy na zajęcia odbywające się na siłowniach. Zauważ, że tam często osobne ćwiczenia są organizowane dla kobiet, osobne dla mężczyzn, a jeszcze osobne dla pań w ciąży. Są ćwiczenia dla osób pulchniejszych i tych w lepszej kondycji i tak dalej. Dzięki temu nie dość, że każda grupa czuje się bardziej dopieszczona, to jeszcze zamiast jednej grupy masz ich... co najmniej kilka.

Zapamiętaj, by nigdy nie mówić: ten produkt rozwiąże każdy problem. Zamiast tego lepiej powiedz: ten produkt rozwiąże Twój konkretny problem.

7. „Będzie taniej niż u konkurencji”

Wielu przedsiębiorców zdaje się nie zauważać, że każda złotówka obniżki jest jak gwóźdź do swojej trumny.

Zwróć uwagę, że zawsze może znaleźć się ktoś, kto jeszcze bardziej zejdzie z ceny: znajdzie innego dostawcę, obniży swoją marżę i tak dalej. W ten sposób Ty i reszta branży automatycznie tracicie na atrakcyjności – przynajmniej pod kątem ceny.

I wiesz co? To i tak pewnie się zdarzy. Choćbyś nie wiem, jak się starał, najprawdopodobniej nie uda Ci się być najtańszym w fachu. I dobrze, bo ani to fajne, ani mądre, ani – wbrew pozorom – opłacalne. Moja rada – trzymaj standardową cenę, która nie odbiega jakoś bardzo od tego, co oferuje konkurencja (chyba, że jest to element przemyślanej strategii). Wyróżnić postaraj się w trochę inny sposób.

Weź pod lupę jeszcze raz punkt wyżej. Doprecyzuj swoją grupę klientów. Wyjdź ich pragnieniom naprzeciw.

Dobrym pomysłem jest oferowanie klientowi (którego potrzeby już na pewno dobrze poznałeś!) odpowiednich „paczek”. Czyli na przykład: do laptopa dołączasz myszkę, dysk zewnętrzny, pendrive’a i mnóstwo innych gadżetów, które po prostu przydadzą mu się w użytkowaniu kupowanego sprzętu.

W ten sposób cena takiej „paczki” jest z jednej strony z oczywistych względów wyższa od ceny samego laptopa w konkurencyjnym sklepie, ale z drugiej - zawiera w sobie także wartość pozostałych przedmiotów, w dodatku policzoną w sposób korzystny dla kupującego. Ostateczne porównanie w głowie klienta wypadnie na Twoją korzyść.

Zauważ, że np. te bardziej ekskluzywne marki samochodowe nie walczą ceną. Trafiają do odpowiednio wyselekcjonowanych klientów, którzy pieniądze po prostu mają. O ich uwagę zabiegają w inny sposób.

Stawiają na jakość, niezawodność samochodów (odpowiadanie na potrzeby klientów) czy na przykładzie takiej „paczki” oferują chociażby odpowiednio długie, kompleksowe ubezpieczenie, korzystniejsze warunki gwarancji czy mniejsze koszty serwisowania auta. Możliwości są nieograniczone.

8. „Zatrudnię rodzinę i przyjaciół”

Ten zwyczaj, jeśli chodzi o dobór swoich współpracowników, to taki hazard. Albo się uda, albo się nie uda. Jeśli się uda – super!

Ale co w sytuacji, kiedy taki członek Twojej rodziny albo Twój przyjaciel... po prostu się nie sprawdzi?

Wtedy najpewniej stracisz i pracownika i przyjaciela (brata/siostrę/ciotkę/wujka).

Możesz zapytać Ok, a co z firmami rodzinnymi? Przecież takie są, istnieją i część z nich ma się naprawdę nie najgorzej!

Całkowita racja! Z tym że... jakby się uprzeć to można na pewno znaleźć paru ludzi, którzy na hazardzie też dorobili się ładnej sumki. Ilu jednak jest takich, co kilka nocy w kasynie muszą odpokutować niewyobrażalnymi długami?

Moim zdaniem po prostu nie warto ryzykować. Oczywiście zdarzają się sytuacje, że pewne odstępstwa od tej zasady nie będą skutkowały zawaleniem się całego świata. Ja jednak uważam, że powinno się oddzielać sferę zawodową od osobistej. No wyjątek może stanowić żona (lub mąż), która przejmie konkretną cześć obowiązków np. sprawy kadrowe.

W biznesie nie powinniśmy kierować się emocjami, bo one mają naprawdę destrukcyjny wpływ na jego rozwój. Zaciemniają obraz, utrudniają podejmowanie decyzji, mieszają priorytety...

9. „Reklama wizerunkowa”

W poprzedniej części radziłem Ci, żebyś nie patrzył na to, co na przykład taka Coca-Cola robi dzisiaj. Zamiast tego proponowałem, żebyś zwrócił uwagę, co robiła wcześniej, skoro udało jej się zajść tak wysoko.

Wielkie firmy oczywiście mogą, a nawet powinny pozwolić sobie na kampanie wizerunkowe. Dlaczego Ty miałbyś tego nie robić? Odpowiedź jest prosta.

Skuteczności reklamy wizerunkowej po prostu nie da się zmierzyć.

Duże firmy – jak wspomniana Coca-Cola czy nasz lokalny Żywiec, który zalał ostatnio polskie miasta swoimi bannerami decydują się na reklamę nakierowaną na utrwalenie marki w świadomości konsumentów, bo po tak długim stażu na rynku opłaca im się to. Ty jednak działasz na trochę innej zasadzie.

No bo co z tego, że billboard z logiem Twojej firmy zobaczy dziennie pięćdziesiąt tysięcy ludzi? Czy sam fakt, że przez sekundę-dwie byli oni skupieni na nazwie Twojej firmy, przysporzy Ci górę pieniędzy? No nie bardzo.

Oczywiście marketing jest potężnym narzędziem, bez którego trudno jest w tej chwili zaistnieć. Trzeba jednak używać go w taki sposób, by zainwestowane pieniądze nie zmieniły się w błoto... a w złoto.

Po pierwsze: eksperymentuj, mając na uwadze swoją grupę docelową. Po drugie: mierz efekty. W jaki sposób?

Jeśli uznasz, że w przypadku Twojego biznesu szansą powodzenia mogą być ulotki rozdawane na ulicy (bo na przykład prowadzisz jakąś fajną knajpkę, więc „klienci przychodzą z ulicy”, jak zacznie im burczeć w brzuchu), zamieść w każdej ulotce kupon gwarantujący dziesięcioprocentową zniżkę na usługę, którą oferujesz (może minus dziesięć procent na zestaw obiadowy?). Dzięki temu będziesz mógł odnotować każdą osobę, która zdecydowała się zostawić pieniądze w Twojej firmie po tym, jak dostała ulotkę.

Później wszystko podliczasz: ile pieniędzy przeznaczyłeś na ulotki, jaką skuteczność miała ta kampania i ile pieniędzy dzięki temu udało Ci się odzyskać.

Czyli na przykład: przeznaczyłeś 200 zł na 500 ulotek (4 grosze za ulotkę), dzięki czemu zyskałeś trzydziestu klientów, z których każdy zostawił w Twojej firmie 100 złotych. Czyli inwestując 200 zł w ulotki, plus kolejne 200 zł w ich dystrybucję zarobiłeś 3000 zł. Włożyłeś 400 zł - wyciągnąłeś 3000 zł. W takiej sytuacji ulotki wydają się całkiem dobrą opcją. To bardzo uproszczone wyliczenie, bo trzeba wziąć pod uwagę podatki, koszty wykonania usługi itp.

To jest zdanie, które nic nie wnosi do tekstu, ale tak jak ostatnio po cichu informuję, że na końcu jest taka mała kreska. Jak w nią klikniesz, to znajdziesz dodatkową soczystą treść dostępną tylko dla uważnych czytelników. Podsumowuję tam ostatni miesiąc i pokazuję wyniki. Wracamy do głównego wątku.

Innym pomysłem może być umieszczenie kuponu do wycięcia z gazety, albo zniżka na odpowiednie hasło (np. powiedz do kelnera „uśmiechnij się”, zanim złożysz zamówienie!). Możliwości jest wiele. Mechanizm już znasz, więc pozwól pracować swojej wyobraźni.

Rzecz w tym, żeby wszystko liczyć. Wtedy wiesz, którym kanałem najtaniej pozyskasz klienta, choć może się okazać, że klienci pozyskani nieco droższym kanałem są bardziej lojalni, wracają częściej i zostawiają w Twojej firmie więcej pieniędzy.

Więcej przykładów znajdziesz w nagraniu video. Naprawdę znajdź chwilę, żeby się z nim zapoznać.

10. „Ja to najlepiej zrobię sam”

Gdzie „najlepiej” może też znaczyć „najtaniej”, „najszybciej” i tak dalej.

W rzeczywistości jest to złudna oszczędność. Nie można być dobrym we wszystkim. To po prostu niemożliwe, byś był jednocześnie świetnym grafikiem, marketingowcem, księgowym, managerem, webmasterem i tak dalej, a przy tym wszystkim robił to, czym zajmuje się Twoja firma. I robił to wszystko naprawdę dobrze.

Jasne, że na samym początku, w fazie „testowania” swojego pomysłu na biznes zatrudnianie całego sztabu światowej sławy specjalistów, to zły pomysł. Jednak z czasem, w miarę rozrostu firmy, zdobywania kolejnych klientów i zwalania się coraz to nowych obowiązków na głowę, warto jest zorganizować sobie pewną pomoc. W dodatku lepiej zrobić to szybciej niż później.

Istnieje pewne ryzyko, że w pewnym momencie te wszystkie czynności „administracyjne” pochłoną Cię na tyle, że przestaniesz zajmować się tym, z czego firma właściwie czerpie pieniądze.

Dlatego deleguj wszystkie zadania, które zaczynają Cię odciągać od Twojego właściwego zajęcia. Odpowiedni ludzie zrobią to lepiej i szybciej od Ciebie. A że taka decyzja wymaga pewnej inwestycji, rozsądne wydaje się postawienie pytania, czy na pewno mi się to opłaca?...

Wyobraź sobie, że pewien człowiek musi zrezygnować na przykład z trzech bułek, żeby móc kupić jeden chleb. Ekonomiści powiedzieliby, że w jego przypadku kosztem alternatywnym jednego chleba są właśnie te trzy bułki.

Ty masz do rozważenia dwie opcje:

- wynająć księgową i mieć święty spokój z papierkami;

- poświęcić czas, żeby najpierw opanować zagadnienia związane z prowadzeniem księgowości, a później regularną zabawę z kalkulatorem w ręce i tabelkami pełnymi cyferek.

W tej sytuacji jedna opcja jest kosztem alternatywnym drugiej opcji. Pomyśl, które rozwiązanie wydaje się dla Ciebie bardziej opłacalne.

Bo owszem, żeby oddelegować jakieś zadanie, będziesz musiał poświęcić na ten cel sto, dwieście czy choćby tysiąc (lub więcej) złotych. Zastanów się jednak ile pieniędzy zarobisz w zaoszczędzony w ten sposób czas!

Z mojej strony życzę Ci, by tych pieniędzy było jak najwięcej. Mam też nadzieję, że ten i poprzedni artykuł pomogą Ci w lepszym, bardziej efektywnym i bardziej dochodowym prowadzeniu biznesu.

Czekam na sygnał od Ciebie, co o tym wszystkim myślisz. Podobało się? Daj łapkę w górę, napisz komentarz, wyślij link do artykułu znajomemu, któremu moje rady dadzą do myślenia!

4.6/5 - (185 głosów)
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
Czy Ty też popełniasz te błędy w swoim biznesie? cz.1 | Liczy się Wynik
8 lat temu

[…] Czy Ty też popełniasz te błędy w swoim biznesie? cz.2 […]

trackback
Jak przejść z etatu na własną firmę? | Liczy się Wynik
8 lat temu

[…] Czy Ty też popełniasz te błędy w swoim biznesie? cz.2 […]

Andrzej Kozdęba
Andrzej Kozdęba
8 lat temu

Myślę, że punkt 6 i 7 bardzo mocno łączą się ze sobą. Tak jak piszesz, jeśli niska cena jest związana z grupą docelową, do której się zwracasz i potrafisz dobrze uargumentować, dlaczego jest ona właśnie taka, jaka jest, to możesz dzięki niej przyciągnąć sporą grupę klientów.
Ale, jak zawsze, wszystko zależy. Klienci, którzy kupują za mniejsze pieniądze potrafią być o wiele bardziej roszczeniowi, więc konkurując cenowo trzeba naprawdę uważać na to, co się robi.

Agnieszka Skupieńska
Agnieszka Skupieńska
8 lat temu
Reply to  Bartek Popiel

Wbrew pozorom nie wszyscy kupują tam, gdzie jest najtaniej. Można mieć nieco droższą ofertę od konkurencji, ale wygrywać np. szybszą i tańszą dostawą (jeśli sprzedajemy przez internet). Albo dodatkowymi usługami – np. siłownia, do której chodzę wcale nie jest najtańsza w mieście, ale w ramach karnetu można za darmo korzystać z sauny, jacuzzi i napić się kawy. Dodatkowo są zniżki na jedzenie w kilku knajpach. Chętnych na taki droższy, ale bardziej “wypasiony” pakiet usług jest całe mnóstwo, chociaż wydawałoby się, że w takiej biednej Łodzi ludzie będą przede wszystkim szukać najtańszej siłowni.

Rafał Kwaśniok
Rafał Kwaśniok
8 lat temu
Reply to  Bartek Popiel

Mnie na szkoleniu z Akademii Allegro również uczono, żeby nie być najtańszym. Radzili by zastanowić się w którym przedziale cenowym chce się konkurować. Jeśli chodzi o Allegro to jeśli jest się jednym z pierwszych sprzedawców oferujących dany produkt to za kilka miesięcy nawet jak ktoś da dużo taniej to ja mam największą sprzedaż. Dzieje się tak dlatego, że ja mam już nabitą “popularność”, a wiadomo większość klientów wychodzi z założenia, że jak wiele osób już tam kupiło to oni za niego już sprawdzili wszystko 😉 Sam osobiście mam produkt który jest prawie trzy razy droższy od konkurencji, a klientów mam… Czytaj więcej »

Andrzej Kozdęba
Andrzej Kozdęba
8 lat temu

Dlatego ważne jest dobre rozpoznanie klienta. Jeśli mamy świadomość, że na danym rynku klienci nie zapłacą stawki wyższej niż X, to nawet dodatkowe usługi nie będą dla nich atrakcyjne.
Przykład z życia: znajomy fotograf ślubny z małego miasta, który mimo wielu dodatkowych usług uzupełniających ofertę nie miał klientów, bo jego oferta mocno przewyższała oferty (sporej) konkurencji.

Marzanna Bilska
Marzanna Bilska
8 lat temu

Mogę tylko powiedzieć: oj Bartek, dlaczego ja Cię wcześniej nie poznałam?!

Paweł
Paweł
8 lat temu

bardzo dobra analiza,gratuluję

Ania
Ania
8 lat temu

fajnie te filmiki nagrywasz 🙂 brawo

Karol Werner
Karol Werner
8 lat temu

Ty to masz gadane, tego CI zazdroszczę 😀 Aha, no i sensownie gadasz, to już w ogóle! 🙂

Emilia Lis pisze
Emilia Lis pisze
8 lat temu

Z ceną jest faktycznie problem. Widzę to w swojej branży, (fitness, taniec). Tak wiele klubów oferuje karnety w cenach wg mnie dumpingowych, że jak tak dalej pójdzie to jeszcze będą płacić klientowi za to żeby przyszedł do nich:) Klienci,którzy zasmakowali np. indywidualnego podejścia i kameralnych grup prawdopodobnie zostaną przy tym komforcie za wyższą cenę. Problem jest z potencjalnymi klientami – wielu niestety patrzy na cenę, bo są nieświadomi innych aspektów związanych z ich bezpieczeństwem, skupieniem uwagi na nich wśród 15 osób zamiast 50. Dodatkowym problemem są karty partnerskie- Multisport, Fit profit itp – ale to temat rzeka, na inną dyskusję:)

Emilia Lis pisze
Emilia Lis pisze
8 lat temu
Reply to  Bartek Popiel

Dobrą dla kogo? Ja nie mówię o promocji krótkiej, o akcjach typu: darmowa wejściówka itp. Stałe, bardzo niskie ceny moim zdaniem psują rynek i rozpieszczają klientów, którzy potem oczekują wszystkiego za nic tzn. za ceny wręcz śmieszne.

Paweł Zieliński
Paweł Zieliński
8 lat temu

“To jest dla wszystkich” to zazwyczaj najbardziej mylne przeświadczenie jakie może nam towarzyszyć, gdy tworzymy biznes. Jeśli mamy produkt x który jest dla nas świetny, ciekawy i rewolucyjny, warto postawić się na miejscu swojego sąsiada, kolegi z pracy lub ekspedientki w sklepie która wcale nie potrzebuje kolejnego poradnika z serii jak zarządzać czasem, bądź jak schudnąć 🙂 Warto tak jak powiedziałeś, sięgać do konkretnych grup ludzi, którzy będą grupą docelową wszystkich naszych działań oraz pracy jaka nie pójdzie w tym wypadku na marne. Poprzez analizę rynku możemy się też dowiedzieć, czy nasz produkt naprawdę jest taki świetny jak nam się… Czytaj więcej »

Iwona
Iwona
8 lat temu

Dzięki za ten teks :). U mnie nadszedł czas na zmierzenie się z punktem nr 10 “Ja to najlepiej zrobię sama”. Pracy coraz więcej i nie ruszam z firmą do przodu, bo zajmuję się tym, czym mam świadomość, choć w małym stopniu, mogłaby zająć się inna osoba. Zaczynam szukać takiej osoby, choć przyznam, że to “budowanie zespołu” trochę mnie przeraża. Wspomniałeś o tym, że będzie o tym osobny tekst (video). Będę na niego czekać. Chciałabym wiedzieć na jakich zasadach ze sobą współpracujecie, jak się rozliczacie, bo chyba jak na razie jest moją największą niewiadomą. Myślałam też o wprowadzeniu punktu nr… Czytaj więcej »