Klienci z POLECENIA | Poranny Inspirator #98

Dlaczego warto zadbać o to, żeby mieć klientów z polecenia?

Po pierwsze: jego pozyskanie nic nas nie kosztuje. Nasi obecni klienci wykonali całą pracę i już nas „sprzedali”.

Po drugie: Klienci z polecenia bardzo rzadko negocjują cenę. Jak jest silna rekomendacja, to oni wiedzą, że to co dajemy zwróci im się z nawiązką.

Po trzecie: Klienci z polecenia bardzo rzadko sprawdzają ceny u konkurencji. A nawet jeśli to robią, to i siła rekomendacji ma większe znaczenie.

W zasadzie same plusy 🙂 A kto zna naszych potencjalnych Klientów? Najczęściej są to nasi obecni klienci. Zatem co zrobić, żeby pomogli nam w promowaniu naszej firmy? Między innymi to, co usłyszysz w dzisiejszym odcinku Porannego Inspiratora. Zapraszam!

Aby być na bieżąco zachęcam do obserwowania kanałów, w których będą pojawiały się informacje o nowych odcinkach.

1. Subskrybuj kanał na YouTube ►http://bit.ly/subujpopiela

2. Polub fanpage ► https://www.facebook.com/liczysiewynik

Żeby dostawać powiadomienia wejdźcie na stronę główną fanpage:https://www.facebook.com/liczysiewynik

Jak najedziecie na przycisk „Lubię to”, to rozwinie wam się menu. I w sekcji „Powiadomienia” przełączcie na „wszystkie włączone”. Dzięki temu algorytm Facebooka nie będzie was pomijał i dostaniecie powiadomienie.

3. Snapchat  ► bartekpopiel

Zapraszam do oglądania i pamiętaj, że kolejny odcinek już jutro o 6:30!

 

Dzień dobry! Witam Cię w kolejnym odcinku serii Poranny Inspirator 🙂

Dzisiaj opowiem Ci o tym, jak zdobyć większą ilość klientów z polecenia.

Bo widzisz – z reguły ludzie przyjmują referencje jedynie jako fajny bonus. Klienci o nas mówią w samych superlatywach? To super. Polecają nas innym? Bardzo fajnie, że tak się dzieje.

Problem w tym, że sami nie robimy nic, by nad tym procesem zapanować, by jakoś sprowokować to, by tak się działo. Bardzo często jest to działanie całkowicie przypadkowe. Zupełnie losowe.

Dzisiaj chciałbym Cię zachęcić do tego, by spróbować zmienić ten stan rzeczy. Mogą z tego płynąć dla Ciebie naprawdę ogromne korzyści.

Zacznijmy jednak od początku – dlaczego w ogóle warto mieć klientów z polecenia?

Pierwsza sprawa – klient to klient, każdy kolejny to dla Ciebie nic innego, jak czysty zysk.

Sprawa druga – Twój dotychczasowy klient (czyli ten, który gdzieś już Ciebie polecił) wykonał za Ciebie całą brudną robotę. Mam na myśli to, że Ty już nie będziesz musiał dwoić się i troić w procesie sprzedaży, by kogoś przekonać do swojego produktu czy usługi. Praktycznie nie ma już wtedy żadnych negocjacji.

Zauważyłem, że klienci, którzy przychodzą z polecenia, już są  zdecydowani na zostawienie u Ciebie swoich pieniędzy. Już wszystko wiedzą (bo dokładnie wypytali tego kogoś, kto Cię poleca), już są gotowi do skorzystania z usługi. Tak to wygląda.

Sprawa trzecia – nie musisz tak bardzo martwić się swoją konkurencją, bo jeżeli ktoś polecał Ciebie jako sprawdzoną jednostkę, to często się okazuje, że jesteś tak naprawdę jedynym wyborem. A jeśli w dodatku wykonujesz swoją robotę naprawdę dobrze, to już w ogóle nie ma o czym gadać. Możesz mieć niemal tak wysokie stawki, jak tylko sobie życzysz i klienci tego w żaden sposób nie negują.

Teraz odpowiedz sobie na pytanie: kim jest osoba, która zna Twoich przyszłych klientów? Kto zna Twoich potencjalnych, nowych klientów?

Już wiesz?

Są to oczywiście… Twoi obecni klienci 🙂

Jedyne, co musisz zrobić, by ten stan rzeczy wykorzystać, to sprawić, żeby Twoi obecni klienci mówili o Tobie swoim znajomym, ludziom ze swojej branży. Żeby polecali Cię jako osobę, z której usług można i warto skorzystać.

Chciałbym Ci opowiedzieć historię o pewnym szalonym dentyście imieniem Paddy Lund.

Powiedzmy sobie jasno – wizyta u dentysty nie jest dla większości ludzi żadnym super fajnym przeżyciem, prawda? Prawdę mówiąc, to mnóstwo z nas po prostu tego nie cierpi i panicznie się boi 😀

Paddy Lund był całkowicie tego świadomy. W dodatku… Było to też powodem, dla którego on sam po prostu nie lubił swoich pacjentów: przychodzili cali przerażeni, twarz opuchnięta.

I wice wersa – pacjenci nie lubili jego, bo jednak dentysta to dentysta, czasem sprawi ból (i to niemały – na pewno wiecie, o czym mówię). W każdym razie – nie było między nimi super zażyłej relacji.

Nasz dentysta pewnego dnia postanowił to po prostu zmienić. Wystylizował cały swój gabinet na przytulny dom. Zamiast zwykłej, nudnej, zimnej poczekalni zadbał o piękne fotele, telewizor, przyjemne meble.

Chodziło mu o to, by uczynić z tego otoczenia środowisko przyjemne i przytulne. Na pacjentów zawsze czekał też jakiś poczęstunek i jednorazowe szczoteczki do zębów, by po takim ciastku mogli sobie odświeżyć stan higieniczny swojej jamy ustnej – słowem: zadbał o wszystko 😀

Mało tego, przy fotelu dentystycznym pojawił się wielki, czerwony guzik, po naciśnięciu którego zaczynał się świecić czerwony kogut. To był sygnał od pacjenta: ała, boli!

Te starania poskutkowały tym, że ludzie po prostu go uwielbiali. To było przecież coś nietuzinkowego, odbiegającego od powszechnie przyjętych standardów. Naturalną więc rzeczą stało się opowiadanie sobie o nim. Paddy stał się swoistą legendą.

I właśnie o to chodzi 🙂

Po prostu dał ludziom powód, by mówiono o nim. Ty też możesz coś takiego zrobić.

Daj swoim klientom powód, żeby o Tobie mówili. Byle tylko w samych superlatywach! 😀

Kiedy działałem na rynku szybkiego czytania i efektywnej nauki, to… też, tak jak Paddy Lund, pracowałem jedynie z klientami z polecenia.

Powodów było zapewne kilka, a wśród nich zapewne znalazł się tort. Tak, tort. Już tłumaczę 🙂

Pod koniec sześciotygodniowego kursu, szedłem do mojego klienta z tortem. I to było naprawdę coś zupełnie dziwnego – bo czy znasz jakiegoś korepetytora, który przychodzi z tortem na zakończenie pracy z klientem?

Podejrzewam, że nie 😀

Ja tymczasem na ostatnie zajęcia zawsze przychodziłem z tortem zapakowanym w celafon, z przywiązanymi do niego balonikami wypełnionymi helem i z torebeczką wypełnioną moimi książkami z podpisami – sztuk dwie. Po to, by jedna została w domu, a druga poszła w świat, do ich znajomych.

Certyfikaty zawsze dawałem w szklanej antyramie. Gdybym, jak większość osób z branży, dał do na zwykłym, niczym niezabezpieczonym papierze, to zostałyby wrzucone do szuflady i nikt nigdy by tego nie zobaczył.

A tymczasem, kiedy to było w antyramie, to ludzie wieszali to na ścianie, stawiali na biurku. Dla nich dobrze, bo pamiątka, a dla mnie dobrze, bo pieczątka 🙂

Na pieczątce telefon, adres, więc jeśli ktoś był zainteresowany podjęciem nauki, to mógł bardzo szybko i bardzo prosto skontaktować się ze mną.

Mało tego – tort wywoływał huczne zakończenie. Wspólnie go kroiliśmy, jedliśmy kawałeczek ciasta i to widocznie zostawało w pamięci moich klientów, bo jak dzwonili nowi zainteresowani, to zawsze pytali, czy u nich też będzie tort 😀

Jak widzisz, tego typu rzeczy robią biznes.

Jak któryś z moich klientów się spotykał ze znajomymi i usłyszał sztandarowe pytanie: co tam?, to historia z tortem była czymś innym, czymś wartym wspomnienia:

Nie uwierzysz – wczoraj był u nas koleś od kursu szybkiego czytania i efektywnej nauki, który robił z dzieciakami i on przyszedł z tortem i balonem!

To było coś, co wyrywało ich z takiego normalnego, codziennego schematu życiowego. I dzięki czemuś pozornie prostemu i pozornie może głupiemu, miałem stale powiększające się grono klientów z polecenia.

Podsumowując: chodzi o to, by całym tłumie nudnych, niczym nie wyróżniających ludzi, być taką fioletową krową. Ten temat rozwinę w następnym odcinku, do którego już teraz Cię zapraszam – premiera jutro o szóstej trzydzieści 😀

Do zobaczenia, hej!

5/5 - (1 głosów)
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments