Jak motywować pracowników do pracy? cz.2

Przed Tobą druga część artykułu dotyczącego motywowania pracowników. Jeśli nie czytałeś części pierwszej, koniecznie zrób to teraz, bo w nim:

  • wyjaśniałem, dlaczego każdy biznesmen jest trochę jak Kolumb
  • zastanawiałem się nad powodami, dla których ludzie w ogóle decydują się iść do pracy
  • tłumaczyłem, po co warto pamiętać o piramidzie Maslowa przy prowadzeniu własnego interesu
  • proponowałem, żebyś „oddał swoją firmę pracownikom” i wyjaśniałem, dlaczego na tym skorzystasz
  • przekonywałem, że czasem ludzie pracując mniej będą pracować bardziej i więcej
  • przypomniałem także o kilku sprawach pozornie oczywistych, o których jednak często zapominamy.

Jeśli jesteś już zaznajomiony z powyższymi zagadnieniami, z przyjemnością zaprezentuję Ci kolejną garść rad, porad i przykładów tego, jak zwiększać motywację u swoich pracowników.

 

Materiał jak zwykle przygotowany w dwóch wersjach: video oraz tekstowej, przy czym wersja tekstowa zawiera nieco więcej niuansów.

 Wolisz czytać? Poniżej wersja tekstowa.

Oto kolejna garść wskazówek, które pomogą Ci stworzyć zespół, którego nie trzeba będzie nieustannie poganiać, motywować i grozić zwolnieniami. Takie rzeczy po prostu nie działają. Twoja załoga musi czuć, że Twoja firma jest inna niż wszystko, z czym się dotychczas spotkali.

Do dzieła:

Firma to my. Wszyscy.

Oto i kolejna pozorna oczywistość, o której – gwarantuję Wam to – większość kadry menadżerskiej notorycznie zapomina. Traktują oni każdy interes jako swoją własność, nad którą chcą sprawować autokratyczną władzę niczym jacyś średniowieczni królowie w swoich państewkach.

Wydaje im się wtedy, że wszystko jest tylko i wyłącznie ich zasługą, a pracownicy to takie „zło konieczne”, z którego pożytek płynie tylko wtedy, jak zrobi swoje i o podwyżkę się nie upomnie.

Tymczasem nie bez powodu taki model ustroju już dawno (poza paroma wyjątkami) odszedł do lamusa. W sferze biznesu na szczęście też coraz więcej osób zauważa, że ludzie pozostają ludźmi także po wejściu do biura. Nie zmieniają się oni w magiczny sposób ani w niewolników, ani w maszyny z zaprogramowanym jednym słowem: PRACA.

I o tym każdy powinien pamiętać. Liczy się przede wszystkim nasze podejście do drugiego człowieka.

Zamiast tyranii zaoferuj swoim pracownikom otwartą i przyjazną atmosferę.

Najprostszą ku temu drogą będzie stworzenie silnego i zgranego zespołu. Zespołu, nie zbiorowiska.

Twoi pracownicy nierzadko spędzają ze sobą więcej czasu niż ze swoją rodziną. Można dyskutować nad tym, czy to dobrze, czy niekoniecznie. Są sytuacje, w których tego obejść się nie da – w końcu doby nie wydłużymy.

No a skoro czegoś zmienić się nie da, warto przekuć to na naszą korzyść.

Żadna to nowość, że czas chętniej i bardziej produktywnie spędzamy w towarzystwie osób, które lubimy.

Czasem sympatia rodzi się jakby samoczynnie, niekiedy trzeba jej dać odrobinę czasu, a czasem trzeba nad nią trochę popracować. Choć tą zrodzoną samą z siebie też przecież niekiedy warto… nieco oszlifować.

Zacznij od zwykłego wyjścia na piwo. Posadź swoich ludzi obok siebie w warunkach mniej formalnych od tych, jakie oferuje Twoje biuro, do ręki wręcz im po kuflu zimnego, złocistego napoju… a szybko okaże się, że mają więcej wspólnych tematów niż tylko zeszłotygodniowy raport.

Nagle wyjdzie na jaw, że wszyscy mają swoje pasje i zainteresowania,  mogą pochwalić się przeróżnymi przygodami i śmiesznymi historiami, które w niedługim czasie wejdą do nieoficjalnego obiegu w firmie.

Każdy jeden taki wypad dostarczy Twoim pracownikom kolejnych powodów, by coraz częściej mówili o sobie: „my”, zamiast: „ja i oni”. A przecież wypracowanie poczucia wspólnoty wśród nich jest tym, na czym Ci powinno teraz zależeć.

Oczywiście należy pamiętać również, żeby podobne wyjścia na piwo nie zamieniły się w przykry obowiązek. Twoi ludzie są po godzinach, nie możesz dysponować ich czasem. Cała magia polega na tym, by oni sami tego chcieli.

Jestem przekonany, że przy odpowiednim przedstawieniu propozycji na pewno każdy z Twoich podwładnych chętnie spróbuje uczestniczyć w takiej integracji. Po prostu sam musisz być podekscytowany wizją poznania swoich współpracowników w mniej formalnych warunkach – pozwól innym się od Ciebie tą ekscytacją zarazić!

Nie żałuj też swojego czasu i odrobiny wysiłku na znalezienie takiego terminu, by pasował on całej Twojej załodze. Nie zawsze będzie to proste i nierzadko spędzisz kilka dłuższych chwil na negocjacjach, jednak każda sekunda będzie warta poświęcenia.

Wspólny wróg jednoczy.

To hasło znane jest chyba wszystkim, prawda?

Twoim pracownikom również, więc… powinieneś zrobić wszystko, by samemu nie stać się głównym bohaterem tej mądrości ludowej.

Zamiast tego, dobrze jest stymulować sytuacje zmuszające do działania Twoich pracowników ramię w ramię. Także poza pracą. Zmień pojmowanie „wroga”. Niech będzie nim czas, ograniczony budżet… Lub coś totalnie abstrakcyjnego.

Pomyśl na przykład o coraz popularniejszych Escape Roomach. Są to rozgrywki jakby wyjęte z komputera i osadzone w „naszym” fizycznym świecie. Chodzi w niej o to, by drużyna składająca się z określonej liczby osób opuściła dane pomieszczenie dzięki stopniowemu rozwiązywaniu zagadek i zagwozdek.

Organizatorzy podobnych wydarzeń z reguły oferują takie rozgrywki w różnych klimatach i fabułach. Ja miałem kiedyś okazję uciekać przed rozprzestrzeniającą się zarazą w pokoju stylizowanym na opuszczony zakład psychiatryczny. Innym razem musiałem sobie poradzić z nadchodzącą inwazją ufoludków w miejscu, które wyglądało jak planeta Mars wyjęta z jakiegoś komiksu.

Zabawa przednia, a ceny wcale nie są nie wiadomo jak wysokie. Warto też śledzić różne promocje (np. na Gruponie), w czasie których można dorwać wejściówki praktycznie za bezcen.

Jeżeli nie Escape Room, warto się zastanowić nad rozgrywką w paintballa, wspinaczką na ściance czy po prostu jakimś pieszym rajdem za miasto. Możliwości są nieograniczone. Chodzi tu o sprowokowanie sytuacji, w której ludzie musieliby zacząć działać razem, zespołowo.

Kto wie, jakie talenty mogą się ujawnić w trakcie takiej wspólnej integracji? A talenty są przecież po to, by z nich korzystać! Podobnie zmiana otoczenia – wszystko to zadziała stymulująco. Nie dość, że zespół będzie miał okazję poznać się nawzajem, to jeszcze każdy z pracowników dostanie indywidualnego, motywacyjnego kopa!

Szef też człowiek

Przy tym wszystkim nie możesz zapomnieć o tym, by samemu brać udział we wszystkich aktywnościach. Szef musi być uczestnikiem, nie obserwatorem.

Pamiętasz może wycieczki we wczesnych latach podstawówki? To przecież wtedy nawiązywały się największe przyjaźnie. Ja zawsze współczułem dzieciakom, które z różnych przyczyn na taki wyjazd nie mogły jechać. Potem, po powrocie, były „z boku”.

Nie mogły razem z resztą klasy wspominać ich przygód, nie mogły dopowiedzieć reszcie jakiegoś interesującego epizodu, podzielić się żadnym spostrzeżeniem na temat zwiedzanych atrakcji. Nie mogły po prostu zaczepić kolegi pytaniem zaczynającym się od „a pamiętasz, jak…?”.

Z Tobą może być podobnie jak z tymi dzieciakami, które nie jeździły na wycieczki. Jeżeli nie chcesz brać udziału w życiu Twoich pracowników, nie stworzysz żadnych „Was”. Będziesz „Ty” i będą „oni”. To nie sprzyja budowaniu poczucia jedności zespołu.

Jak sobie z tym poradzić? Cóż, to najprostsza i najtrudniejsza zarazem część tego poradnika.

Wystarczy, że będziesz dla swoich ludzi nie tylko szefem, ale też po prostu kumplem z pracy, ale z tym trzeba uważać. Nie traktuj ich z góry i nie zachowuj się, jakbyś robił im łaskę, że dla Ciebie pracują. Zatrudnianie kogoś to transakcja obustronna.

Oczywiście mogą zdarzyć się pojedyncze sytuacje, kiedy będziesz zmuszony przybrać groźną minę, ale nie powinno to wpływać na całość odbioru Twojej osoby.

Jeżeli czujesz, że w Twojej relacji z pracownikami coś zgrzyta, porozmawiaj z nimi. Nim się jednak na to zdecydujesz – przygotuj się do niej. Do tego bardzo dobrze może się sprawdzić metoda odwróconych ról.

Poproś kogoś, komu ufasz i kto Cię dobrze zna, by odgrywał Ciebie. Ty z kolei „wejdź w buty” swojego pracownika. Odegrajcie jakąś zwykłą scenkę z roboczej codzienności. Jak się wtedy czujesz? Może to tutaj leży problem?

Rozpocznij jakąś tradycję

Tradycja to piękno, które chronimy, a nie więzy, które nas krępują” uważała Ezra Pound i miała w tym sporo racji.

Chyba każda rodzina na świecie ma jakąś swoją tradycję. U mnie na przykład śniadanie wielkanocne zaczyna się w ten sposób, że każda osoba, zanim zacznie się posilać, musi zjeść całą łyżeczkę poświęconego chrzanu. Trochę to dziwne, prawda?

Oczy pieką wtedy niemiłosiernie i choć lubię ostre rzeczy, to jest to dla mnie naprawdę spore wyzwanie. A jednak nie wyobrażam sobie, by zacząć pałaszować te wszystkie pyszności ze stołu bez zjedzenia wcześniej tej cholernej łyżeczki chrzanu!

To, co dla innych wydaje się naprawdę dziwne i niezrozumiałe, dla mnie jest tradycją, która w jakiś sposób stanowi o wyjątkowości tych dni. I w firmie może być podobnie. Wystarczy po prostu stworzyć jakąś tradycję. Niech będzie ona kolejnym spoiwem firmy!

Może to być coś totalnie banalnego, jak wspólne ubieranie choinki przed świętami, po coraz bardziej i bardziej odjechane. Może jakiś większy wyjazd raz w roku? Może jakaś konkretna impreza raz w miesiącu?

Ja jestem szef Twój, który za dobre wynagradza…

W poprzedniej części tego artykułu napisałem coś, co teraz powtórzę, bo jest cholernie istotne.

Jeśli chcesz, żeby dobrze wykonana praca była standardem – niech standardem będzie też nagroda za nią.

Niekoniecznie jednak mam na myśli rozdawaniem premii na lewo i prawo (chociaż, jeśli możesz – to czemu nie? ).

Bardzo często wystarczy sam fakt docenienia. Zadowolenie szefa okazane publiczną pochwałą, wręczeniem jakiegoś dyplomu „super pracownika” czy własnoręcznie upieczonego ciastka (może z dedykacją?)… To wszystko będzie kosztowało co najwyżej kilka chwil Twojego czasu, a korzyści płynące z wypracowania w sobie zwyczaju dziękowaniu ludziom i docenianiu ich mogą przerosnąć Twoje najśmielsze oczekiwania.

Zwrócę też uwagę na sytuację przeciwną. Jeżeli zdarzy się, że konieczne wyda Ci się powiedzenie któremuś pracownikowi kilka szorstkich słów, rób to na osobności, choć moim zdaniem czasami warto grać w otwarte karty na forum grupy.

Bo jeśli ktoś coś zawalił i jest prawdopodobieństwo, że to samo może powtórzyć ktoś inny, to warto temat poruszyć raz i konkretnie. Szkoda czasu, żeby co tydzień na osobności tłumaczyć, że dane zachowanie jest niedopuszczalne.

Nie zapominaj także o dbaniu o ciągły rozwój Twoich pracowników. Trzymaj rękę na pulsie, jeżeli chodzi o konferencje, warsztaty czy szkolenia, które w jakiś sposób mogą uczynić z nich lepszych fachowców.

Nie żałuj również na to pieniędzy – zyskasz tym sposobem wdzięczność swoich ludzi, która przełoży się na ich lojalność względem siebie.

Zadziała tutaj prosta zasada. Jeśli Ty zadbasz o Twoich pracowników i pozwolisz im rozwinąć skrzydła, oni zadbają o Ciebie i o Twoją firmę.

Ty jesteś wzorem. Od Ciebie tylko zależy – dobrym czy złym?

Czy tego chcesz, czy nie – Twoi ludzie biorą z Ciebie przykład. Dlatego zamiast poganiaczem, bądź dla nich inspiracją i autorytetem.

Jeżeli Tobie będzie brakować motywacji do wstawania rano z łóżka, nie licz na inne zachowanie ze strony swoich współpracowników.

Jeżeli sam nie będziesz chciał stawać się coraz lepszym w tym co robisz, to samo zauważysz u Twoich pracowników.

Ale jeżeli sam będziesz takim szefem, jakiego sam byś chciał mieć nad sobą, Twoi pracownicy będą takimi pracownikami, jakich sami chcieliby mieć pod sobą.

Podeślesz dalej? 

Jeżeli uważasz, że razem z moim najwspanialszym zespołem na świecie robimy na tym blogu dobrą robotę, to podziel się z kimś tym artykułem.

Może znasz kogoś kto ma firmę, ale narzeka na spadek motywacji pracowników? A może jesteś pracownikiem, którego szef nie stosuje się do żadnej z powyższych wskazówek? Może podeślij mu ten artykuł? Wiesz wysyłasz do kolegi notatkę: „Hej, nasz szef powinien to przeczytać ? ” po czym „przypadkiem” dołączasz szefa do odbiorców ? Albo miej ten artykuł na wierzchu. Niech szef przypadkowo zobaczy o czym czytasz.

Albo po prostu udostępnij ten artykuł na swoim Facebooku. Z góry bardzo, bardzo dziękuję!

Życzę wspaniałych zmian w Twoim zespole.

Wszystko w Twoich rękach. Powodzenia!

4.7/5 - (99 głosów)
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
Jak motywować pracowników do pracy? cz.1 | Liczy się Wynik
8 lat temu

[…] Jak motywować pracowników do pracy? cz.2 […]

Dominik Jędrzejczak
Dominik Jędrzejczak
8 lat temu

Szacunek i wzajemna pomoc przede wszystkim, ale jak za bardzo rozleniwisz swoich ludzi to wyjdzie właśnie tak jak napisałeś w mailingu, pozdr.

szanta
szanta
8 lat temu

Dzięki za kolejny fajny tekst! Daje do myślenia nawet pomimo tego, że część rzeczy niektórzy z nas pewnie wiedzą. A jednak czytałam z zainteresowaniem każdą linijkę. Udostępniam oczywście. Udanego urlopu. Trochę zazdroszczę. Tutaj tak szaro…

Magdalena Rolnik
Magdalena Rolnik
8 lat temu

Jaka szkoda, że moi korporacyjni (i nie tylko) szefowie nie znali tych prostych zasad… 🙂
Chociaż może i dobrze – bo być może jeszcze siedziałabym w korpo, a nie cieszyła się wolnością 🙂
Świetny tekst Bartku 🙂

Paweł Zieliński
Paweł Zieliński
8 lat temu

Mnóstwo osób tworzy stereotyp złego szefa, który wymaga nie wiadomo ile i wciąż zasypuje nas nowymi projektami. Warto spojrzeć na to inaczej i znaleźć kilka firm, które mają naprawdę zupełnie inne podejście i zacząć się na nich wzorować 🙂

Pozdrawiam mega pozytywnie

Rizzes
Rizzes
8 lat temu

Poruszyłeś wiele ciekawych aspektów, które przydadzą mi się przy pisaniu pracy licencjackiej. Myślę, że liczba firm, która prowadzi nie tylko materialny system motywacyjny będzie rosła. Taki szef to skarb 😉 Pozdrawiam

Paweł Antosz
Paweł Antosz
8 lat temu

Zawsze na pierwszym miejscu liczą się ludzie, potem na drugi plan i kolejny własne ambicje, dlatego jedni mają efekty a drudzy padają – artykuł wspaniałego człowieka, którego poznałem jakiś czas temu – strzał w samo sedno sprawy Bartek

Gosia Gosia
Gosia Gosia
8 lat temu

Wydaje mi się że jestem takim szefem, tworzę wg mnie dobrą atmosferę pracy, ale też trochę za bardzo daję sobie przerywać swoja pracę – bo przecież pracownik zawsze może wejść i zapytać, bo przecież jak ja mu teraz nie odpowiem to on stoi w miejscu z pracą itd. Ale to powoduje ciągłe rozpraszanie się „na 2 minuty” i pod koniec dnia uzmysławiam sobie, że nie zrobiłam nic co sobie zaplanowałam do zrobienia. Przez długi czas chciałam to zmienić na rzecz swojej większej efektywności ale nie wiedziałam jak. Teraz staram się mieć czas dla siebie do 12:00 – po 12:00 jestem… Czytaj więcej »